2012/09/28

Fiction



Tytuł: Fiction (Fikcja)
Bohaterowie: Louis Tomlinson oraz Harry Styles.
Gatunek: Dramat
Ilość stron: 7
Opis: Harry Styles miał wszystko. Do pewnego czasu był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jednak okazało się, że wystarczy jedna sekunda nieuwagi, by zniszczyć życie nie tylko komuś, ale i sobie samemu.
Od autorki: Pewnie mnie zjecie za to, że nie dodałam 4 Last Picture. Wybaczcie. Miałam ochotę na jakiś smutny one shot i oto jest ^^. A 4 na Last Picture pojawi się albo za tydzień, albo wcześniej. Zobaczę, kiedy uda mi się ją napisac, ale pewnie i tak dodam ją w weekend :3. Nie wiem jak wyrobie się z czasem. Bo piszę to opowiadanie, muszę napisac 8 rozdział na Destiny-is-death i moją częśc one shota o Zarrym pod tytułem "Black Crayon". Pisze go razem z Izzy <3. Każda po połowie ^^. Ale nie wiem kiedy go opublikujemy. Tak czy owak, 4 rozdział pojawi się na pewno do weekendu :3 POLECAM WŁĄCZYC PIOSENKI <3.

ROZDZIAŁ NIE BETOWANY, z góry przepraszam za błędy <3
Ps. Teksty pomiędzy opowiadaniem, są z dwóch głównych piosenek podanych niżej.


25 grudzień 2014 rok

Po śmierci Harry`ego był pełen obaw. Nie był w stanie wejść  do jego pokoju. Na dwa lata został szczelnie zamknięty na klucz, który z kolei zalegał pod toną zapisanych przez loczka papierów z tekstami piosenek, których nigdy świat nie usłyszał. 
W pierwszych tygodniach było najciężej. Dlatego zazwyczaj nocował u Liama, gdzie wkrótce zamieszkał. Payne mówił najmniej o całym zdarzeniu. Louisowi odpowiadało to, bo nie chciał słuchać ciągłych pytań, czy wszystko z nim w porządku, ciągłego przypominania o Harrym... Liam po protu milczał, ale w jakiś sposób wspierał Louisa, który był bliski dna. 
Dopiero po czterech miesiącach odważył się ponownie zamieszkać w domu swoim, i Harry`ego. Czuł się samotny, tęsknił za ukochanym, ale miał wrażenie, że przywykł do tej okropnej ciszy, która zawsze panowała w tym mieszkaniu. Jednak nigdy nie mógł się pogodzić z myślą, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej, bo stracił Harry`ego na zawsze, jednak jego serce wciąż kochało. 
Kolejne miesiące mijały bardzo wolno. Każdy następny był coraz gorszy, cierpiał jeszcze bardziej. W ciepłe, letnie dni, często siadał na białej ławce, na balkonie z widokiem na Hyde Park i czekał na przyjaciela. Byli ze sobą bardzo blisko. Byli nierozłączni. Jednak mimo wszystko, Louis każdego dnia czekał na Harry`ego. Czasami zdawało mu się, że cała ta sytuacja była jedynie fikcją, że pewnego wieczoru, jego ukochany, tak jak miał w zwyczaju; przyjdzie z grubym kocem w rękach, usiądzie obok niego, by przez kolejne godziny podziwiać rozgwieżdżone niebo, a w efekcie zasnąć na ramieniu Tomlinsona. 

pogrążasz mnie w smutku, zatraciłem się w Tobie
 nie wiem, czemu wciąż czekam

Louis położył dłoń na srebrnej klamce, która niemal parzyła jego skórę. Zastygł w bezruchu, nie był w stanie iść dalej, bo wciąż miał nadzieję, że kiedy uchyli drzwi ujrzy radosną twarz Harry`ego, siedzącego z kubkiem gorącej czekolady w dłoni i oglądającego na laptopie swoją ulubioną kreskówkę. 
Louis nie pamiętał nawet dnia, w którym Harry tracił uśmiech. Zawsze miał w sobie mnóstwo optymizmu, którym zarażał wszystkich dookoła, zawsze był pełen życia. W zespole to on był tym wesołkiem, tym chłopakiem, który cieszył się z najmniejszej, najdrobniejszej rzeczy, która często nie miała żadnego znaczenia dla reszty. Harry potrafił docenić naprawdę wiele. Był niezwykły, dlatego Louis tak bardzo go pokochał.  
Jednak pewnego dnia wszystko stało się inne, obce, tak odległe od rzeczywistości. Bo Harry już nie uśmiechał się, stał się cichy, smutny. I w takim stanie przeżył kolejne trzy miesiące swojego życia. Bez jakiegokolwiek optymizmu, sam, ze swoimi problemami. Ale on nie chciał pomocy, nikt nawet nie wiedział jak mu jej udzielić. Najbardziej winny czuł się Louis. Bo wiedział, że traci loczka. Nie potrafił go zrozumieć.

wiele księżyców przybyło i odeszło
 nie wiem, czemu wciąż szukam

Przekręcił kluczyk w zamku i delikatnie pchnął brązowe drzwi, które uchylając się, cicho skrzypnęły, a jego oczy momentalnie wypełniły łzy. Nie było ani kubka gorącej czekolady, która roznosiłaby swój słodki zapach po pomieszczeniu, ani włączonego laptopa, w którym szedłby po raz setny świąteczny odcinek "Spongebob`a", ani uśmiechniętego Harry`ego, przykrytego ciepłą kołdrą. Pragnienia Louisa były jedynie fikcją, tworzącą się w jego umyśle. Rzeczywistość bolała. 
Pokój od tych dwóch lat wcale się nie zmienił. Nadal białe ściany były pokryte plakatami przeróżnych, ulubionych zespołów Stylesa, a okna zasłonięte ciemnymi roletami. Łóżko było nienagannie pościelone, jednak niektóre części garderoby chłopaka walały się po ciemnobrązowej podłodze. Harry kochał bałaganić. Przez szpary pomiędzy roletami, wdarły się pojedyncze smugi zimowego słońca, które powoli chowało się za horyzontem mimo wczesnej godziny. Louis wciąż czuł ukochany zapach cynamonowej świeczki Harry`ego, która stała spokojnie obok ich zdjęcia. Mimo silnych zawrotów głowy podszedł do szafki, ale zatrzymał się na dwa kroki przed nią. Nie mógł patrzyć na fotografię, bo przywoływała zbyt wiele bolesnych wspomnień, które powoli go niszczyły. 
Jesteś taki słaby Louis. Zupełnie jak ja.
Głos który doprowadzał go do łez, wciąż odbijał się echem w jego głowie. 
- Tchórz.
I po raz kolejny, jego policzki stały się mokre. Słyszał go, tak wyraźnie, jakby stał obok niego.

Modliłem się, że może i my skończymy razem.
 To tak, jakby pragnąć deszczu, stojąc na pustyni.

Na dzień przed śmiercią Harry`ego zdawało się wszystko wrócić do normy. Chłopak był weselszy, świętował razem ze swoim najlepszym przyjacielem, a zarazem ukochanym 22 urodziny Louisa. A przynajmniej udawał, czasami był świetnym aktorem. 


24 grudzień 2012 rok.
- BooBear? - szepnął cicho Harry, siedząc obok Louis na dużej, białej sofie w rodzinnym domu Tomlinsona. Wszyscy rozeszli się do pokoi gościnnych, prócz niego i Louisa, który spojrzał na niego z błyskiem w oku. Harry uśmiechnął się lekko i przysunął bliżej przyjaciela. - Z jakiego prezentu na urodziny, cieszyłbyś się najbardziej? - zapytał w końcu ciepłym, przyjaznym głosem.
Louis doskonale znał odpowiedź na to pytanie, ale bał się odezwać.
- Mam już wszystko Hazz.
- Kłamiesz - odparł młodszy chłopak, przybliżając się do Louisa.  - Nie umiesz kłamać - dodał po chwil.
Louis podniósł głowę i zatrzymał swój wzrok na Harrym. Przez ostatnie miesiące czuł, że oddalają się od siebie, dlatego cierpiał, bo wiedział, że nigdy nie będzie tak jak dawniej.
Spojrzał w oczy Harry`ego, które nagle znalazły się bardzo blisko niego. Czuł jego ciepły, miętowy oddech, który przyjemnie otulał zaróżowione policzki.
Styles wszystko zaplanował na ostatnią noc spędzoną z Louisem. Chciał mu powiedzieć to, co czuje póki nie jest za późno, póki nie nastanie ranek...
- Nigdy nie wiedziałem, jak to powiedzieć - stwierdził, ujmując w dłonie twarz Lou. Nie powiedział już nic więcej, tylko delikatnie, aczkolwiek niepewnie musnął wargi Tomlinsona. Bał się odrzucenia, przecież Louis miał Elenor. On był tylko jego przyjacielem. Ale nie miał nic do stracenia, jeżeli zamierzał zrobić to co planował od dłuższego czasu.
Usta Louisa były ciepłe i miękkie, całkiem inne od tych, które całował wcześniej. Były wyjątkowe.
Kiedy zaledwie po krótkim muśnięciu oderwał swoje usta od jego, spojrzał w niebieskie tęczówki, w których odbijały się wesołe iskierki, tańczącego w kominku ognia. Policzki Louisa stały się jeszcze bardziej różowe niż wcześniej. Harry uśmiechnął się delikatnie i po raz kolejny tamtego wieczoru zażarcie wpił się w usta przyjaciela, które niemal błagały o więcej. Louis nie protestował, podobało mu się to, choć wiedział, że robią źle, że jego dziewczyna śpi dokładnie dwa pokoje obok, liczyła się tylko ta, wyjątkowa chwila. Byli szczęśliwi, zwłaszcza Harry. Chwilowo, ale zupełnie. Na kilka minut zapomniał o bólu, problemach.
Tamtego wieczoru pocałowali się po raz pierwszy i ostatni. Nazajutrz Harry miał opuścić Doncaster i wyjechać do Holmes Chapel, gdzie miał zostać w domu rodzinnym do nowego roku. Jednak zmienił swoje plany, nie uprzedzając nikogo. Wsiadł w inny pociąg i udał się do Londynu.

miłości mojego życia, moja bratnia duszo
byłeś moim najlepszym przyjacielem 

Tamto wspomnienie wywoływało w Louisie wiele emocji, zazwyczaj tych pozytywnych, bo od dawana pragnął bliskości Harry`ego. Dwa lata temu, kiedy zadzwonił do rodzinnego domu loczka przeżył szok. Anne uważała, że nic nie wspominał od przyjeździe, twierdziła też nawet, że mówił, iż chce spędzić całe święta w towarzystwie Louisa. Wtedy wiedział, że coś jest nie tak, zwłaszcza, że Harry zmienił się od pewnego czasu. Pięć  dni później znaleziono jego martwe ciało w rzece, sześć kilometrów za Londynem.


część mnie jak oddychanie
teraz połowa mnie, odeszła

Louis podszedł bliżej zdjęcia w ramce i wziął go w dłonie. Przez ostatnie czasy nie patrzył na żadne pozostałości po Harrym, jego obraz miał jedynie w pamięci. Prócz fotografii, która przedstawiała uśmiechniętego loczka i stojącego obok Louisa, jego uwagę przyciągnęła jeszcze jedna rzecz. Obok cynamonowej świeczki, pod warstwą kurzu, leżała biała koperta. Niezaadresowana, czysta. Sięgnął po nią i przejechał po jej powierzchni opuszkami palców, na których momentalnie zaległ kurz. Zajrzał do środka. Były tam dwie złożone na pół kartki. Wyjął pierwszą. Otworzył, a jego serce zabiło szybciej. Drobniutkie, staranne pismo Harry`ego. 

Louis

     Jadę właśnie z Doncaster do Londynu, w zatłoczonym pociągu, gdzie wszyscy dziwnie się na mnie patrzą. Jakieś dwie nastolatki uśmiechają się do mnie szeroko, ale nie podchodzą. Rozpoznały mnie, ale chyba się wstydzą. Blond włosy, mały chłopiec ciągnie mnie za moje loki, a jego matka ciągle go upomina. Jest uroczy. W pewien sposób przypomina mi Ciebie. Ty też uwielbiasz bawić się moimi włosami. Natomiast po mojej drugiej stronie, siedzi jakaś staruszka, która non stop patrzy na kartkę i co chwilę pyta, czy nie mam ochoty na ciastka, które piekła razem z wnuczką.
Nie lubię pociągów, strasznie rozprasza mnie dźwięk kół uderzających o tory, dlatego nie mogę się skupić. Teraz myślę, że ten list mogłem napisać kilka godzin wcześniej, kiedy byłem u Ciebie w domu. Jednak nie miałem czasu. Wszystkie ostatnie chwile, chciałem spędzić z Tobą. 
Nie mogłem dłużej czekać. I tak trwało to zbyt długo. Pragnąłem tylko być na Twoich urodzinach. Nie chciałem psuć Twojego humoru. Byłeś taki szczęśliwy. 
Zostały dwie godziny do celu. Tyle mam czasu, aby  wyjaśnić Ci, dlaczego tak naprawdę chcę to wszystko zakończyć. 

Louis przymknął oczy, z których zdążyły już popłynąć  łzy. Usiadł na łóżku, które pod jego ciężarem cicho skrzypnęło. Tak bardzo, za nim tęsknił. 

Pamiętasz 30 września? Wszyscy w piątkę byliśmy u Matthew. Ja wyszedłem wcześniej, bo czułem się źle, chciałem się położyć. Chciałeś mnie zatrzymać, albo pojechać ze mną. Żałuję, że Cię nie posłuchałem. Byłem zbyt uparty.
W drodze do domu zadzwonił do mnie Simon. Powiedział, żebym przyjechał do jego biura, bo jest sprawa, bardzo pilna. Kiedy odpowiedziałem, że nie czuję się na siłach zaczął krzyczeć, że mam się pospieszyć. Byłem zdenerwowany, puściły mi nerwy, nie patrzyłem na drogę - mój pierwszy błąd. 
Jechałem zbyt szybko, nie zwracałem uwagi na nic, prócz telefonu w mojej dłoni. Nie widziałem czerwonego światła i ludzi przechodzących na pasach. 
Pamiętasz może, jak mówiłem, że wgniecenie na masce to wina jakiegoś zwierzęcia? Kłamałem - mój drugi błąd. Wtedy na pasach nie potrafiłem zapanować nad kierownicą, kiedy już wiedziałem, że jest za późno. Słyszałem huk. Widziałem jej twarz. Małej, przerażonej dziewczynki, trzymającej za rękę swoją matkę i zapewne młodszego brata. 
Nie zatrzymałem się, nie pomogłem. Byłem w szoku, strach paraliżował moje ciało. Tchórz. Później nie pamiętam co dokładnie się działo. Wiem tylko, że roztrzęsiony wróciłem do domu, do którego zaraz po mnie dotarł Zayn i Niall. Nigdy, przez te trzy miesiące nie przyznałem się do winy. Aż do teraz. Harry Styles - morderca. Nie mogłem sobie tego wybaczyć. Byłem splamiony, nawet gdybym wcześniej wyjawił prawdę, to nic by to nie dało. Nie poniósłbym dostatecznej kary, a tej kobiecie i jej synkowi nie przywróciłbym życia. 

Zacisnął dłonie w pięści, równocześnie mnąc białą, całkowicie zapisaną przez Harry`ego kartkę. Nie miał pojęcia, z jakim ciężarem żył Harry, jak bardzo cierpiał. Mógł go wtedy zatrzymać, mógł być  bardziej stanowczy. Żałował. Bo gdyby zrobiłby to, jego ukochany nadal by żył.
Podniósł oczy znad papieru. Wszystko wiązało się z jego przyjacielem. Jego pismo, opisane przeżycia, łóżko, na którym kilka lat temu spał, jego pokój... Ale mimo wszystko Louis nie chciał zapomnieć. Pragnął zapamiętać Harry`ego jako uśmiechniętego, pełnego życia chłopaka, którego tak bardzo kochał i kocha po dzień dzisiejszy.
Wziął głęboki oddech i powrócił do czytania drugiej części listu.

Jestem coraz bliżej Londynu, mam mało czasu. Muszę się spieszyć. Pewnie nie zdążę, tak dużo pragnę Ci powiedzieć...
Teraz Louis, wróć pamięcią do dnia trzeciego listopada. Tak, dobrze myślisz. One Direction miało odwiedzić szpital. Pech chciał, że Simon wybrał ten, z pośród kilkunastu milionów na całym świecie, w którym moje życie legło w gruzach. Lily. Ośmioletnia, urocza, pełna energii blondynka na wózku inwalidzkim, która w swoim krótkim życiu przeżyła wielką katastrofę. Mimo uśmiechu na jej twarzy, rozpoznałem ją, pamiętałem przerażenie w jej dużych, niebieskich oczach. Ona znała mnie tylko z telewizji, uważała za swojego idola, nie za morderce jej brata i matki, za niszczyciela jej marzeń. Była taka szczęśliwa, kiedy odwiedziliśmy szpital. Zaledwie kilka dni wcześniej wybudziła się ze śpiączki. Ale pamiętała wszystko. Pogodziła się z tym. Zaprzyjaźniłem się z nią. Jeździłem do niej bardzo często. Nie potrafiłem opuścić, bo nie miała już nikogo, została sama.
Spędziłem z nią dużo czasu. Zdążyłem poznać jej cała historię. Mówiła, że od malutkiego trenowała balet. I lubiła to, tą miłością zaraziła ją jej mama. Obie to lubiły. Niestety z powodu poważnego urazu kręgosłupa nie mogła więcej zatańczyć. Odebrałem jej wszystko. Jestem potworem.
Odwiedzałem ją codziennie. Zayn zaczął coś podejrzewać, więc dlatego powiedziałem, że znalazłem sobie dziewczynę, to był dobry pretekst do tego, żeby zaczął zajmować się sobą.
Dużo rozmawiałem z Lily. Zazwyczaj ona mówiła, a ja słuchałem. Była straszną gadułą. Zdradziła mi nawet, że podobał się jej chłopczyk o imieniu Josh, z jej klasy. Urocze. Ale powiedziała też, że nie zwróci już na nią uwagi, bo jeździ na wózku. Nie wytrzymałem, rozpłakałem się znowu. 
Każda rozmowa z nią bardzo bolała. Zwłaszcza ta jedna, kiedy powiedziała, że przykro jej z powodu wypadku, ale już dawno wybaczyła osobie prowadzącej samochód. Ona po prostu nie potrafiła się gniewać, natomiast ja tonąłem w bólu.
Powiedziała mi to dwudziestego trzeciego grudnia. Na dzień przed wigilią, którą miała spędzić po raz pierwszy sama, bez rodziny, w szpitalu. Narysowała mi wtedy też rysunek, który obrazował niewielki las za Londynem, a w samym jego sercu rzekę i betonowy most, zbudowany nad nią. Powiedziała, że to jej ulubione miejsce. Jeździła tam z rodziną w weekendy w ciepłe lato. Znałem to miejsce.
Poprosiła mnie, abym zabrał ją tam, kiedy wyjdzie ze szpitala. Nie dotrzymałem słowa - mój kolejny błąd. Nie mogłem dłużej czekać. Wszystko dookoła zaczynało mnie dusić, przypierać do muru. Traciłem siły. 
Właśnie dojeżdżam do Londynu. Za kilka minut wysiadam, w pociągu jest już mniej ludzi. Zniknął  chłopiec ciągnący mnie za włosy, i dwie nastolatki, i babcia chcąca poczęstować mnie ciastkiem. Wszystko stało się inne. Tak jak ja. Od dawna nie jestem tym samym człowiekiem i jeżeli nie zrobię tego, nigdy nie będę. Nigdy nie byłbym już szczęśliwy. Choć ta chwila z Tobą była przebłyskiem radości. Dziękuję, że mi ją dałeś. Jesteś wspaniałym człowiekiem Louis. 
Pociąg się zatrzymał. Jestem w Londynie. Nie mam już czasu, ale jestem gotowy.

Kocham Cię, 
Harry. 


  Dłonie, które mnie obejmowały
Powiedz mi do widzenia, powiedz mi do widzenia
Wydają się puszczać



Nie miał sił. Słabł. Cierpiał.
Drżącą dłonią odłożył list na jedwabną pościel. 
Sięgnął po drugą kartkę. Rysunek, narysowany dwa lata temu.
Znał to miejsce, podobnie jak Harry. Czasami chodzili tam, kiedy zaczęli tworzyć zespół. Podniósł się z miejsca. Chciał zdążyć, zanim zapadnie zmrok.

Wiesz, że kiedy stracisz uśmiech, wezmę winę na siebie
 Wypłakane słowa, nawet to światło. Stracę to wszystko

Słońce powoli chowało się za warstwą chmur, za niedługo miał zapaść zmrok. Ale musiał zdążyć. Sam nie wiedział po co tam idzie, nie miał też pojęcia co chcę tam zastać.  
Wsunął zmarznięte dłonie do kieszeni czarnego płaszcza, który zarzucił w pośpiechu na swoje ciało. Czuł chłód. Temperatura spadła do minus piętnastu stopni. Nie założył nawet czapki, nie wziął szalika. Za bardzo się spieszył. Był blisko. 
Kiedy w końcu stanął na moście, złapał za brązową, drewnianą, obsypaną śniegiem barierkę. To tutaj umarł Harry. To tutaj, odebrał sobie życie. 
- Uśmiechnij się.
Głos za którym tak bardzo tęsknił, zdawał być się bliżej niż myślał. Tak cholernie mu go brakowało. 
Spojrzał w dół, na rzekę, która z jakiejś dziwnej przyczyny, nie była oblodzona. Jego ciemne, kręcone włosy, jakby falowały na wietrze, a blada cera, mimo nadchodzącej nocy, odbijała rażące smugi jasnego światła słonecznego.  Jego wyjątkowe, zielone oczy, oplecione wianuszkiem czarnych rzęs, można było porównać do szmaragdu. A usta idealnie wykrojone, pełne, koloru jasnej, delikatnej róży były wykrzywione w bladym, ledwo zauważalnym uśmiechu. I czas jakby nagle stanął, zimny wiatr przywołał zapach cynamonu. Nie widział siebie, dalej wpatrywał się w sylwetkę Harry`ego, którą powoli zaczęły rozmywać fale. Wszystko zdało się być jedynie fikcją.

Twój głos boleśnie znika...
Wymazany całkowicie przez wiatr, zostań...


9 komentarzy:

  1. Nie chce mi się pisać, wstukiwanie w klawiaturę jest bardzo męczące.
    Jeden błąd pod względem faktów już ci napisałam na GG, wiec nie ma potrzeby tego tu pisać.
    Kiedy zaczęłam czytać, pomyślałam, że jestem z cb dumna. Wreszcie zaczęłaś pisać imię Harry z apostrofem podczas deklinacji! Juhuu!

    Atak bardzo miałam chęć się popłakać... Już na początku stwierdziłam,ze to będzie mój ulubiony twój łanszot. Jest taki smutny, cudownie opisywałaś te wydarzenia, zaskoczyłaś mnie szczerze.
    Co do zakończenia. oczywiście go nie rozumiałam i musiałaś mi go wytłumaczyć na GG (ja,kumata XD). I cóż... Oczekiwałam czegoś bardziej dramatycznego, chciałam doszukać się w ostatnich zdaniach czegoś dołującego, co sprawiłoby, że bym się rozryczała. Ale nie, muszę być tak wewnętrznie podła, że stwierdziłam, że nie pasuje tu te zakończenie i nie odpowiada mi zbytnio. Tak jakoś... Mimo iż świetnie to opisałaś, pragnę śmierci na końcu, no! XD
    Kurde.Ale, tak szczerze, to jest jeden z najzajebistszych one-shotów, jakie czytałam.

    Żałuję tylko, że nie umiałam się rozpłakać. Jestem zbyt męska, buhaha ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże... W momencie, w którym tekst staje się tak doskonały, wciąga mnie tak, że przestaję patrzeć na interpunkcję, ortografię i inne tego typu pierdoły. Więc nie wiem teraz, czy porobiłaś jakieś błędy. No nie wiem, uszło to mojej uwadze. Chyba nie masz mi tego za złe?
    Najcudowniejszy one shoot, jaki kiedykolwiek czytałam. Przeniosłaś mnie w inny świat, całość czytałam na wdechu. A teraz ze ściśniętym sercem i szklankami w oczach nie jestem w stanie nad sobą zapanować. Pokazałaś tęsknotę, cierpienie, bezsilność, strach, ból w sposób tak doskonały, że odebrało mi mowę.
    Wybacz, że komentarz pozostawiam aż tak krótki, ale nie wiem co powiedzieć.

    Uwielbiam Cię.
    Jesteś mistrzem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz to dobrze, ale napiszę jeszcze raz. Masz dziewczyno wielki talent. Czytałam to, a z oczu wydobyło się parę łez. Gdybym czytała to wieczorem, pewnie ryczałabym pół nocy. Nie wiem co napisać, bo brak mi słów. Jeszcze te piosenki spasowały idealnie. ;C

    shouldletyougo.blogspot.com
    no-cases.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne, świetne znakomite.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ryczę jak idiotka, coś niesamowitego.. Chyba jeszcze nigdy nie czytałam, czegoś tak wzruszającego, jak to! Nie wiem co mogłabym jeszcze powiedzieć na ten temat, dlatego po prostu pozostawię to nienaruszone.

    OdpowiedzUsuń
  6. HAHAHAH, A JA MONDRA (TAK, NAPISAŁAM TO SPECJALNIE) MARTYNA SIĘ NIE OGARNĘŁAM, ŻE W OGÓLE NAPISAŁAŚ COŚ NOWEGO, JA TO KURDE PRZERAŻAM SAMĄ SIEBIE. I OSTRZEGAM, ŻE POLUBIŁAM TEN CPASLOCK, DLATEGO RACZEJ GO NIE WYŁĄCZĘ XD TAK, NO WIĘC...
    A ŻESZ TY, TO TO DODAŁAŚ 8 WRZEŚNIA? O.O NIE NO, NA SERIO PRZEZ TYLE CZASU ŻYŁAM W NIEWIEDZY? KURDE, ŹLE ZE MNĄ. ECH, CÓŻ, MAM TYLKO NADZIEJĘ, ŻE PRZECZYTASZ TEN KOMENTARZ. DOBRA, DOBRA, WIĘC TEN... ZACZYNAMY!
    WIESZ, ŻE JA KOCHAM TO CO PISZESZ, A JEŚLI TEGO NIE WIESZ, TO JUŻ WIESZ, BO CI MÓWIĘ. TAK, TWOJA TWÓRCZOŚĆ JEST ŚWIETNA, ALE TEN ONE SHOOT, CZY JAK TO TAM SIĘ ZWIE (XD) ZDECYDOWANIE JEST NAJLEPSZĄ RZECZĄ, JAKĄ CZYTAŁAM TWOJEGO AUTORSTWA. WSZYSTKO NAPISAŁAŚ TAK REALISTYCZNIE... TEN WYPADEK, LIST, BÓL, ŻAL, ROZPACZ, TĘSKNOTA... WSZYSTKO. BRAK MI SŁÓW, NIE POTRAFIĘ ZNALEŹĆ ODPOWIEDNICH. JESTEŚ WIELKA! GENIALNIE PISZESZ, NAPRAWDĘ. OPIS EMOCJI WYCHODZI CI ŚWIETNIE. WSZYSTKO JEST IDEALNE. PO PROSTU. DO TEGO TRZEBA MIEĆ TALENT - TY GO MASZ. NIE WIEM CO MAM TU JESZCZE NAPISAĆ, BO DUŻO TEGO SIEDZI W MOJEJ GŁOWIE, ALE NIE POTRAFIĘ PRZELAĆ TEGO "NA PAPIER". PRZEPRASZAM, ALE JUŻ SKOŃCZĘ. GENIALNE OPOWIADANIE.
    POZDRAWIAM ;*

    OdpowiedzUsuń