2012/11/19

Ósmy



Noc z 6 na 7 listopada 1801 roku. 
Jestem tutaj, słyszysz mnie.
Przyszedłem z bardzo daleka,
kontynuując nasz sen.

Zabrał jeszcze tylko ze swojego pokoju swoje czyste ubrania, po czym schował je do niedużej torby i najciszej jak tylko potrafił wymknął się z pomieszczenia, równocześnie chowając pod lekko za dużą czapką Adama swoje włosy. Spodnie, jak i koszula chłopaka, również zlatywały z Louisa, ale Tomlinson był gotowy zrobić wszystko, byleby jak najszybciej dostać się do Harry`ego. Nie mógł wyjść w swoich ubraniach, byłoby większe ryzyko, że zostanie przyłapany. Mimo, iż jego rodzice już prawdopodobnie spali, to zostawała gospodyni domowa, której szczerze nienawidził. To właśnie ona zazwyczaj kładła się do łóżka najpóźniej z wszystkich domowników. Była to starsza kobieta po sześćdziesiątce, dosyć niska, bo mierzyła zaledwie metr sześćdziesiąt jeden. Swoje siwe włosy, które niegdyś były w odcieniu blondu, upinała w wysokiego koka na czubku głowy. Można było wziąć ją za typową, miłą babcie, do której z chęcią jeździ się na święta, jednak jej charakter wcale na to nie wskazywał. Kobieta była osobą uczciwą, całkowicie oddaną służącą, która wszystko zrobi dla swojego pracodawcy. Byłoby dla niej wielką przyjemnością, doniesienie na jego syna, dlatego Louis nie chciał ryzykować. Jednakże jego plan był od początku niedopracowany, już od początku zwiastował tragiczny koniec.
Kiedy otwierał tylne drzwi, które znajdowały się w kuchni, zatrzymał go cichy, dobrze znany głos.
- Adam? - zapytała Rosalie, podchodząc bliżej chłopaka. 
Louis odetchnął. Bał się, że stoi za nim ktoś inny. Obrócił się przodem do dziewczyny i uśmiechnął lekko.
- Proszę, ciszej - powiedział,  a blondynka niemal pisnęła, jednak uspokoiła się szybko. - Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, wrócę tutaj z Harrym za kilka godzin. Proszę, poproś Cedrica i przygotujcie dwa konie. King`a i Lore. 
- Ale o co chodzi? Louis, co się dzieje? - zapytała szepcząc. 
- Później sama się przekonasz, a teraz muszę jak najszybciej stąd wyjść, mam mało czasu - odpowiedział, po czym uśmiechnął się jeszcze do przyjaciółki i wyszedł cicho z domu, zanim ta zdążyła odpowiedzieć. 

Harry leżał na swoim łóżku, pośród jedwabistej, ciepłej pościeli, która przyjemnie grzała jego zmarznięte ciało. Jego oczy były zamknięte, ale nie spał.
Obok niego, na krześle przystawionym do łóżka siedziała Katharine i cicho śpiewała kołysankę z ich dzieciństwa, którą Harry tak uwielbiał. 
- Straciłem go, prawda? To koniec? - zapytał Harry głosem drżącym i smutnym, po czym uchylił powieki i spojrzał na swoją kuzynkę, która pokręciła głową.
- Nie znam Louisa tak dobrze jak ty, ale jestem pewna, że jesteś dla niego o wiele ważniejszy, niż jakaś paniusia z Francji od siedmiu boleści. 
Harry nie odpowiedział, tylko przekręcił głowę w stronę okna i zatrzymał wzrok na nim, wpatrując się w ciemne niebo. Tak bardzo pragnął być blisko Louisa, pragnął czuć jego ciepło, słyszeć jego głos, wpatrywać się w te niesamowite oczy, w których zawsze można było dostrzec małą iskierkę radości. 
- A jeżeli tak ma być, Katharine? Jeżeli los dzieli nasze drogi, by nigdy nie doszło do tego, czego tak pragnę? - zadał kolejne pytanie, podnosząc się do góry, a następnie usiadł i oparł się plecami o ramę łóżka. - To nie jest normalne, że chłopak kocha drugiego chłopaka tak, że mógłby poświęcić dla niego całe swoje życie... Bo jeżeli nawet Louis, odwzajemniałby moje uczucia, to nie moglibyśmy być razem. Zginęlibyśmy za naszą miłość - szepnął, zaciskając dłonie na białej pościeli, którą podciągnął pod samą brodę. 
- Myślę, że mylisz się. Może ten los, o którym mówisz będzie chciał dać wam szansę, tylko dlatego, że teraz jest tak ciężko? Wystawia was na próbę, tylko po to, abyście później byli szczęśliwi - odpowiedziała, uśmiechając się do Stylesa i pogłaskała go po sprężystych, ciemnych loczkach.
Chwile później oboje usłyszeli cichy stukot o szybę, jakby coś w nią uderzyło, ale nie na tyle ciężkiego, by ją rozbić. Harry zsunął kołdrę na bok i wstał, następnie podszedł do okna, które uchylił i wyjrzał za nie. Na początku nie zauważył nic z powodu panującej na dworze ciemności, jednak kiedy zmrużył oczy, dostrzegł jakąś postać, stojącą na dole, może sześć metrów niżej.
- Harry? - odezwała się postać, a Loczek mimowolnie uśmiechnął się i wychylił jeszcze bardziej.
- Co ty tu robisz, Louis? - zapytał młodszy chłopak.
Tomlinsonsonowi spadł wielki ciężar z serca, kiedy przekonał się, że z okna wychyla się jego przyjaciel, który miał nie żyć. Zacisnął mocno usta w wąską linię i zamknął oczy, próbując uspokoić swoje oszalałe serce.
- Tak bardzo się bałem, że nie żyjesz, że już nigdy nie będzie dane mi ciebie zobaczyć.
Mówiąc to, z trudem powstrzymywał się od wylania większej ilości łez. Martwił się o Harry`ego, chciał już zawsze być z nim.
- Być może jestem szaleńcem, człowiekiem ślepo zapatrzonym w osobę, którą kocham nad swe życie, być może dzisiaj odejdę z niczym, ale błędem byłoby nie spróbować, byłbym głupcem gdybym nie powiedział ci, jak bardzo Cię kocham, Harry, dlatego proszę, ucieknij ze mną daleko, tam, gdzie nigdy nas nie znajdą. Chcę do końca świata, a nawet jeden dzień dłużej być tylko z tobą, kochać cię całym sobą, sprawiać byś się uśmiechał, sprawiać byś był szczęśliwy, byś pokochał mnie, tak bardzo jak ja ciebie. - powiedział Louis, wpatrując się w niewyraźną twarz swojej miłości, stojącej kilka metrów nad nim.
Harry nie wiedział co ma powiedzieć. Odebrało mu mowę, bo wszystkie słowa Louisa opisywały uczucia Loczka. Odwrócił się do tyłu, by odnaleźć wzrokiem Katharine. Stała przy nim. Położyła dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęła się lekko.
- Widzisz. Zawsze musimy pokonać jakieś przeszkody by stać się szczęśliwym. Ty teraz masz okazje Harry, nie zmarnuj jej.
Kiedy Harry`emu cudem udało się wyjść przez okno, aby dołączyć do Tomlinsona, odetchnął szczęśliwy i od razu  wtulił się w ciało chłopaka, które jak zawsze pachniało tak ładnie. Schował dłoń w zagłębieniu jego szyi i mocno zacisnął dłonie na jego plecach.
Louis, o ile było to możliwe, przyciągnął ciało Harry`ego bliżej swojego i wplótł dłonie w idealne loki chłopaka. Czuł jak jego dłonie niesamowicie się trzęsą, ale był szczęśliwy, bo miał przy sobie miłość swojego życia, bo już prawie się udało.
Po niedługiej chwili Harry z niezadowoleniem odsunął się od Louisa i spojrzał w jego niesamowite oczy. Tak cieszył się, że widzi je po raz kolejny.
- Jestem gotów, Louis. Chcę stąd odejść, nic mnie nie powstrzymuję, pragnę jedynie być z Tobą - szepnął, delikatnie całując zaróżowiony policzek Tomlinsona. Kiedy dotarł do jego ust, przez chwilę zawahał się. Bał się, że ta cała sytuacja jest jedynie fikcją, snem, a rano kiedy wybudzi się z niego, nie będzie Louisa, tylko ten sam, pusty pokój. Jednak wygnał z umysłu wszystkie troski, obawy i naparł swoimi wargami, na usta swojego przyjaciela. Nie był to długi pocałunek, jedynie muśnięcie, delikatne jak płatek róży unoszący się na wietrze, ale mimo to, dziękował losowi, za to, że tak potoczyło się ich życie.
Plan Louisa miał być idealny, przemyślany, jednak sytuacja okazała się znacznie trudniejsza niż się wydawała wcześniej. Los, o którym mówił Harry ponownie postanowił pokrzyżować ich drogi, aby później tkwili w wiecznym szczęściu, po wielu latach niebywałej katorgi.

Nie mów, że nie jesteśmy sobą.
Nie mamy czasu, żeby przestać.
Tam zaczyna się inny, nowy dzień

3 grudzień 2012 rok. 
Czuł przyjemny, delikatny, ciepły dotyk na swoich odkrytych, nagich i zmarzniętych plecach. Czuł się inaczej, dziwnie, ale przyjemnie, jakby śnił. Przejechał otwartą dłonią po czyimś średnio umięśnionym brzuchu i zatrzymał ją na dobrze wyrzeźbionym torsie.
Jego oczy wciąż były zamknięte, nie był pewny czy chce je otworzyć, bo wtedy cały czar pryśnie. Na łóżku zostanie sam, bez jakiegokolwiek ciepła. Jednak ciekawość przewyższyła i powoli, a zarazem leniwie uchylił ociężałe powieki. Najpierw swój wzrok zawiesił na zamkniętych drzwiach do pokoju, które stały dokładnie naprzeciwko łóżka, zaś dopiero po kilku sekundach obrócił głowę w bok i spojrzał na swojego towarzysza.
W pierwszej sekundzie zamarł, bo nie tego się spodziewał. Był niemalże pewien, że miał złudzenia, nie oczekiwał tego, że zobaczy nagiego Louisa, do którego wcześniej się przytulał.
Niemalże wyskoczył z łóżka, po drodze potykając się o szafkę nocną. Warknął cicho pod nosem, przeklinając swoją głupotę oraz pecha. Najciszej jak tylko mógł podszedł do walizki, wyciągnął z niej czyste ubrania, w które następnie się ubrał. Nie tracąc czasu spakował swoje rzeczy i zasunął zamek torby podróżnej. Sam nie wiedział co dokładnie robi. Przecież marzył o tej chwili, zawsze chciał być blisko Louisa, nie tylko jako pracownik, ale jako osoba, którą by kochał.
Harry był gejem, wiedział o tym niemal od zawsze, ale nie potrafił tego w sobie zaakceptować, dlatego przeklinał dzień, w którym poznał Tomlinsona. Zdawał sobie sprawę z tego, że przy nim nie będzie potrafił się powstrzymać, tak stało się tym razem, więc nie mógł zostać. Wolał wyjechać nim Lou pozna prawdę.
Spojrzał jeszcze na łóżko, na którym nadal spał niewzruszony chłopak. Harry uśmiechnął się do siebie, równocześnie podziwiając go. Był taki idealny, czyli jak Loczek uważał - niedostępny dla niego.
Następnie otworzył drzwi i zabierając walizkę oraz płaszcz z krzesła wyszedł z pokoju. Korytarz był pusty. Zapewne wszyscy jeszcze spali, z powodu wczesnej porannej godziny. Ruszył na przód i kiedy znalazł się już w holu głównym, zatrzymał go czyjś głos.
- Nie po to szukał cię przez dwieście lat, byś teraz tak po prostu odszedł. - powiedziała Wendy, ściągając z nosa okulary, które dodawały jej wieku.
Harry niepewnie odwrócił się na pięcie i spojrzał na kobietę, nie wiedząc o co jej chodzi.
- Słucham? - zapytał w końcu, lekko zaciekawiony.
- Chodź, usiądź - zaprosiła go gestem dłoni.
Chłopak spojrzał na swoją walizkę, zaraz później na blondynkę, ale w ostateczności ruszył z miejsca i usiadł na drewnianym krześle obok właścicielki zajazdu. Z bliska wyglądała na znacznie młodszą.
- Co pani miała na myśli, mówiąc to? - uniósł pytająco brew ku górze.
- Oh, to ty nic nie wiesz? - zdziwiła się, a kiedy Loczek pokręcił przecząco głową postanowiła kontynuować. - Dwieście lat temu mieszkali w tej okolicy dwaj chłopcy. Byli wielkimi przyjaciółmi, nie widzieli świata poza sobą. Można by ich nazwać takimi papużkami nierozłączkami - zaśmiała się. - Obaj pochodzili ze znakomitych, szlacheckich rodów, rywalizowali ze sobą o tytuł króla Wielkiej Brytanii, dlatego ich rodziny nie przepadały za sobą. Oni nie zwracali uwagi na przeszkody, na zakazy swoich rodziców. Często spotykali się w tym zajeździe, który niegdyś należał do moich przodków. Z opowieści krążących po mojej rodzinie, dowiedziałam się, że bywali tu naprawdę często, lubili to miejsce. Ale po tragedii, nocą dziesiątego listopada tysiąc osiemset pierwszego roku ten zajazd, a zwłaszcza pokój numer dwadzieścia cztery stał się przekleństwem dla nich.
Harry zmrużył oczy i zmarszczył delikatnie nos.
- To my dostaliśmy pokój z tym  numerem - odezwał się. - O jakiej tragedii Pani mówi?
- Proszę, zwracaj się do mnie Wendy. Kiedy ludzie do mnie mówią Pani czuję się staro - stwierdziła, uśmiechając się przy tym. - O tragedii, która odmieniła całe życie ich obu. Jeden z nich, pogrążony w bólu i rozpaczy zostawił list dla swojej przyjaciółki, w którym zapisał swoje ostatnie słowa, które przechodziły z pokolenia na pokolenie i w końcu stały się legendą, czy może raczej przepowiednią. Po tym jak Louis pozostawił list, nagle zniknął. Jakby... rozpłynął się? Niektórzy mówią, że zawarł pakt z diabłem, by później móc wrócić i odszukać swą miłość. Myślę, że jest w tym ziarno prawdy, bo kiedy widzę, przez co przechodzi twój przyjaciel, twierdzę, że ta sytuacja nie mogła być dziełem osoby świętej. Ale to tylko domysły, jak jest naprawdę nikt nic nie wie.
- Ale dalej nie wiem co stało się w tym pokoju - powiedział, poprawiając się na niewygodnym krześle, które nieprzyjemnie skrzypiało.
- Wkrótce sam zobaczysz. Louis jest bardzo blisko odkrycia prawdy, może przypomni sobie wszystko, a wtedy w końcu, po tylu latach będziecie szczęśliwi? Dlatego na twoim miejscu biegłabym z powrotem do pokoju i ani myślała o samotnej ucieczce przed przeznaczeniem.

~***~

Gotowe, choć nie jestem z tego rozdziału zadowolona. Został jeszcze jeden, w którym - mogę wam powiedzieć, wszystko się wyjaśni. Postaram się dodać go do weekendu ;3. Z epilogiem pójdzie szybko. A do drugiej części mam już przygotowany szablon z  Zaynem, z którego jestem dumna :D
Niestety odnoszę wrażenie, że coraz mnie ludzi czyta ten blog, dlatego myślę, że napiszę do końca tę część, drugą i zaprzestanę publikować swoje opowiadania. Chyba, że coś się zmieni, w co wątpię. Po lewo zamieściłam dwie sądy. Możecie głosować, ale proszę, niech KAŻDY ODDA JEDEN GŁOS. <3

Zapraszam na blog mojej przyjaciółki o LARRYM i ZIAMIE: klik
opowiadanie również fantastyczne <3 

EDIT: Chciałabym wam polecic jeszcze jednego bloga, mianowicie Poradnik-Pisarki <3

9 komentarzy:

  1. Chcę już wiedzieć o co chodzi w tej historii... To jest świetne! Taka lekka nutka tajemnicy... Czekam na nowy rozdział i zapraszam do mnie: http://flight-do-harm-larry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział. Jestem ciekawa co wydarzyło się tego 10 listopada.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za to mi się ten rozdział bardzo, bardzo podoba. Zwlaszcza końcówka. Taka tajemnicza. Już się boję co stało się wtedy w tym pokoju. Nawet nie próbuję się domyślać, bo i tak nie zgodnę ;D Dlatego pozostaje mi czekać na ostatni rozdział, fajnie że wszystko się w nim wyjaśni. Ale swoją drogą szkoda, że to już koniec Larrego, ale pociesza mnie fakt, że jest jeszcze drugi sezon, którego nie mogę się doczekać. I co Ty piszesz dziewczyno?! Dlaczego już nie będziesz publikować opowiadań? Masz talent i wiedz, że ja zawsze będę czytać Twoją twórczość :)

    shouldletyougo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, a tak się cieszyłam, ze dowiem się w końcu, co było w tym liście... I znów muszę czekać. Rozdział genialny. Jak ja kocham twoje opowiadanie. No ale, to już pisałam ci nie raz...
    Przeraziłam się, gdy Harry postanowił uciec. Mam nadzieję, że jednak po tej rozmowie, postanowi zostać i rozwikłać zagadkę do końca.
    Mogłabym teraz siedzieć i gdybać, co to będzie w kolejnym rozdziale, ale ty zawsze mnie zaskakujesz. Cieszę się na te obiecane odpowiedzi i naprawdę mam nadzieję (wręcz się o to modlę), że Lou i Harry będą razem.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog został oceniony: http://poradnik-pisarki.blogspot.com/2012/11/021-ocena-bloga-uszati-stay-strong.html . Strasznie przepraszam za zwłokę, ale mam masę roboty i ledwo wyrabiam z czymkolwiek. Mam nadzieję, że mimo wszystko zapoznasz się z oceną i wyrazisz swoje zdanie na jej temat. ;D
    ~Stay Strong.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Nominowałam twojego bloga do Liebster Award! Więcej informacji tutaj: http://the-perfect-melody.blogspot.com/2012/11/nominacja-do-liebster-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award. Więcej wiadomości na moim blogu: http://flight-do-harm-larry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam cię na Liebster Award na www.i-should-have-kissed-you-1d.blogspot.com. Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać. Nie zmuszam do tego.

    OdpowiedzUsuń