Tytuł: Going Crazy
Postacie: Harry Styles, Louis Tomlinson, Eleanor Calder, Crystal Joel oraz Zayn Malik, Liam Payne, Niall Horan.
Bromance: Larry Stylinson
Opis: Miłość jest piękna, niepowtarzalna, jest marzeniem, pragnieniem, pożądaniem. Jednak traci cały swój urok, kiedy staje się obsesją, a osoba zakochana prześladowcą.
Inspiracja: Song Ji-Eun - Going Crazy
Inspiracja: Song Ji-Eun - Going Crazy
Ilośc stron: 9
Od autorki: Tego one shota pisałam kilka dni, na początku miałam wenę, później niestety przeszła. Opowiadanie zapowiadało się świetnie, ale kiedy je napisałam, wyszło jak zwykle, nic specjalnego, mogłam bardziej się postarać. Nie przestraszcie się, że na początku jest sporo hetero, tak ma być, inaczej dalsza fabuła Larry`ego nie miałaby sensu. Polecam włączyć piosenkę, jest piękna, a słowa pomiędzy scenami s właśnie wyciągnięte z niej. Crystal gra właśnie Ji-Eun i cieszę się, że w końcu wplotłam do opowiadania kogoś z kpopu. Za jakiś tydzień dodam 2 rozdział LP, a później ponownie one shota, ale o Larrym, nie Zarrym, ponieważ z Larrym mam więcej napisane :3.
I mam do was prośbę. Każdy kto czyta, proszę o nawet króciutki komentarz. Bo wcześniej, mimo, że obserwatorów było tylko 10, komentarzy było więcej. A kiedy czytam wasze opinie, naprawdę, pisze mi się lepiej. A teraz zapraszam was do czytania <3.
Od autorki: Tego one shota pisałam kilka dni, na początku miałam wenę, później niestety przeszła. Opowiadanie zapowiadało się świetnie, ale kiedy je napisałam, wyszło jak zwykle, nic specjalnego, mogłam bardziej się postarać. Nie przestraszcie się, że na początku jest sporo hetero, tak ma być, inaczej dalsza fabuła Larry`ego nie miałaby sensu. Polecam włączyć piosenkę, jest piękna, a słowa pomiędzy scenami s właśnie wyciągnięte z niej. Crystal gra właśnie Ji-Eun i cieszę się, że w końcu wplotłam do opowiadania kogoś z kpopu. Za jakiś tydzień dodam 2 rozdział LP, a później ponownie one shota, ale o Larrym, nie Zarrym, ponieważ z Larrym mam więcej napisane :3.
I mam do was prośbę. Każdy kto czyta, proszę o nawet króciutki komentarz. Bo wcześniej, mimo, że obserwatorów było tylko 10, komentarzy było więcej. A kiedy czytam wasze opinie, naprawdę, pisze mi się lepiej. A teraz zapraszam was do czytania <3.
Wpatrywał się w wątłą sylwetkę Azjatki, która stała przed wielkim lustrem i poprawiała swoje długie, farbowane, rude włosy. Uśmiechała się do swojego odbicia, co z kolei wywoływało szczere szczęście w Harrym. Przesunęła dłońmi po swojej talii, poprawiając dopasowaną, szmaragdową sukienkę, sięgającą połowy jej ud. Na nogi założyła buty na wysokich obcasach, dzięki czemu była tylko kilka centymetrów niższa od swojego chłopaka. Z białej toaletki zabrała czerwoną szminkę i musnęła nią swoje pełne, różane usta.
- Jesteś piękna, nie
potrzebujesz tylu dodatków, zdecydowanie wolę cię bez nich –
wymruczał do jej ucha Harry, który właśnie stanął dokładnie za
swoją dziewczyną.
Widząc ich wspólne
odbicie, uśmiechnął się jeszcze szerzej, tak bardzo pragnął
spędzić resztę życia u boku tej dziewczyny, był w niej
szaleńczo zakochany, nie widział świata poza właśnie tą osobą.
- Przestań, Harry.
Doskonale wiesz, że nie lubię, kiedy obsypujesz mnie tyloma
komplementami. Czuję się wtedy co najmniej dziwnie – oznajmiła,
wkładając szminkę do niewielkiej torebeczki. - Poza tym chcę
dobrze wypaść w oczach Eleanor i jej chłopaka, tak dawno się z
nią nie widziałam.
- Kiedy przyjechała do
Londynu? - zapytał Loczek, muskając policzek ukochanej.
Rudowłosa obróciła się
przodem do Harry`ego. Uśmiechnęła się lekko, poprawiając jego
marynarkę.
- Dwa tygodnie temu, ale
nie mogła wcześniej się spotkać, chyba ze względu na Louisa,
swoją drogą jest podobno naprawdę bardzo fajny. Może zyskasz
nowego przyjaciela? Chodzilibyśmy na podwójne randki...
- Nie rozpędzaj się,
Crystal. Mam już wielu przyjaciół, oni mi wystarczają, nie
potrzebuję nowych. Mam też ciebie i nie widzę potrzeby
zaprzyjaźniania się z chłopakiem twojej przyjaciółki – odrzekł
Harry, wsuwając dłoń we włosy dziewczyny, przez co ta lekko
zmarszczyła nos. - Swoją drogą, zastanawiałem się, dlaczego za
miejsce spotkania wybrałyście restaurację. Doskonale wiesz, że
nie lubię ubierać się elegancko – mruknął lekko niezadowolony,
wzdychając cicho.
Crystal zaśmiała się
melodyjnie, po czym podeszła do okna i je otworzyła.
- Ponieważ ja lubię
takie miejsca, a ty mnie do nich nie zabierasz – powiedziała,
wychylając się, by sprawdzić, czy w samej sukience na ramiączkach
nie zamarznie, ale tamtego roku wrzesień był bardzo ciepły.
Harry oburzył się,
przeczesując dłonią swoje sprężyste loki.
- Nie prawda, kiedyś
zabrałem cię do restauracji, dlatego nie rozumiem, na jakiej
podstawie tak sądzisz – odpowiedział.
- Było to ponad rok
temu, nasza pierwsza randka, to troszkę dawno, nie sądzisz,
kochanie?
Harry pokręcił głową
wiedząc, że ze swoją dziewczyną nie wygra. Ta mała, momentami
wredna, przypominająca porcelanową laleczkę dziewczyna, zawsze
potrafiła postawić na swoim, lub przekonać na pozór nieugiętego
Harolda Stylesa do swoich racji. Tylko ona miała na niego tak wielki
wpływ, ale kochał ją, a ona kochała jego, było to dla nich
najważniejsze.
***
Harry zatrzymał swój
sportowy, czerwony oraz bardzo drogi samochód na dużym parkingu
przed ekskluzywną restauracją, która była jedną z lepszych w
Londynie.
- Założę się, że
jedzenie będzie okropne. Nie mogliśmy iść na hamburgery do Mc
Donalds? - mruknął lekko poirytowany, po czym wyszedł z pojazdu.
- Przesadzasz, Harry –
rzuciła Crystal, następnie poprawiła swoją sukienkę, która
lekko podwinęła się do góry. - Za dużo jesz fast foodów.
Jeszcze kiedyś się przez nie rozchorujesz, albo utyjesz –
stwierdziła, śmiejąc się przy tym. Wizja Harry`ego w większym
brzuszkiem nie była wcale przyjemna. - Proszę cię, zachowuj się,
kochanie. Bądź miły, uśmiechaj się, nie przeklinaj – zaczęła
wymieniać. Harry zmarszczył czoło, oczekując na koniec. - Oh, po
prostu nie rób tego, co masz w nawyku. Kultura, misiu –
dokończyła, po czym musnęła wargami usta Stylesa.
Harry wzruszył tylko
ramionami i westchnął cicho. Czasami ta kobieta doprowadzała go do szału, ale był w stanie to znieść, ponieważ znaczną większość czasu była słodka i kochana, a Harry uwielbiał ją w takim wydaniu.
- Coś jeszcze? - zapytał, unosząc jedną brew ku górze.
Crystal pokręciła przecząco głową. Po króciutkiej chwili uśmiechnęła się szeroko i zaczęła do kogoś machać. Loczek automatycznie przekręcił głowę i napotkał kilkanaście metrów dalej parę, która zmierzała w ich kierunku.
- Eleanor! - powiedziała rozradowana Joel, rzucając się w ramiona starej przyjaciółki, która wyglądała na również szczęśliwą, tym spotkaniem po latach. - W ogóle się nie zmieniłaś.
- Ty też, Crystal - odpowiedziała ciepłym tonem głosu, nie przestając się uśmiechać. - Proszę, poznajcie Louisa, mojego narzeczonego - dodała po chwili, a szatyn, będący jej wzrostu kiwnął lekko głową, ale nie odezwał się ani słowem. - A ty jesteś Harry, tak? Crystal dużo mi o tobie opowiadała, już się nie mogłam doczekać, żeby cię poznać.
- Ja również - odpowiedział, siląc się na uśmiech.
Nie podobało mu się nowe towarzystwo. Stwierdził, że o wiele bardziej chciałby siedzieć teraz razem z Zayn`em w jakiejś knajpce przy piwie i oglądać mecz, albo spędzić miły wieczór w towarzystwie jedynie swojej skąpo ubranej dziewczyny.
- Harry, idziesz? - z rozmyśleń wyrwał go wesoły głos Crystal, która nadal trzymała go za zimną dłoń.
Skinął potakująco głową, po czym ruszył razem z Joel do restauracji. Zajęli poczwórny, już kilka dni wcześniej zarezerwowany stolik, który znajdował się niedaleko wielkiego okna, z którego widok był przepiękny. Ogólnie restauracja w środku była wystrojona bardzo wytwornie i elegancko. Kojarzyła mu się z dzieciństwem, kiedy to jego rodzice zabierali go do podobnych miejsc. Nie lubił ich, wolał inne klimaty.
Kiedy usiedli na ciemnobrązowych, według Harry`ego niezbyt wygodnych krzesłach, podniósł głowę i spojrzał na chłopaka siedzącego dokładnie naprzeciwko. Nie wiedział, czy było to tylko złudne uczucie, czy prawdziwe, ale miał wrażenie, że Louis nie spuszcza z niego swoich niebieskich, przenikliwych oczu, które niemal wierciły w nim dziurę.
- Na jak długo przyjechaliście do Londynu? - zapytała Crystal, kiedy w końcu złożyli zamówienie.
- Na jak długo przyjechaliście do Londynu? - zapytała Crystal, kiedy w końcu złożyli zamówienie.
- Razem z Louisem, stwierdziliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeżeli wprowadzimy się tu. Wiesz, moi rodzice mają tutaj dom, który stoi pusty, a ja mam dosyć Nowego Jorku. Na początku było świetnie, ale ciągłe korki, pośpiech wszystkich ludzi jest męczący. To zbyt wielkie miasto, Londyn jest nieco spokojniejszy. Poza tym brakuje mi Wielkiej Brytanii. Cztery lata za granicą przywołały do mnie zbyt wiele wspomnień, jeszcze z okresu liceum.
- Cieszę się, że postanowiliście zostać - powiedziała szczerze rudowłosa, po czym uśmiechnęła się szeroko w stronę przyjaciółki i jej chłopaka, który nadal nic nie mówił, tylko z dziwnym, a zarazem tajemniczym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy wpatrywał się w Harry`ego.
Po skończonym obiedzie, które ku zdziwieniu Stylesa - było wręcz wyśmienite, atmosfera nieco polepszyła się, jednak mimo to, nadal czuł się niezręcznie przez uciążliwy wzrok Louisa.
- Idę zapalić - powiedział, po czym wstał z krzesła. Pocałował Crystal w policzek, a kiedy chciał już odejść od stolika, ta stanowczym ruchem ręki zatrzymała go.
- Zaraz przyniosą deser - uprzedziła, uśmiechając się słodko.
- Zdążę wrócić - odparł.
- Dobrze, ale chociaż weź ze sobą Louisa, na pewno ma ochotę się przewietrzyć, prawda, Lou? - uniosła brew ku górze, niemal wypraszając chłopaka swoim lekko niemiłym wzrokiem. - Wy się lepiej poznacie, a ja porozmawiam z Eleanor. Tylko wróćcie szybko, nie siedźcie tam długo.
Harry jedynie mruknął coś niezrozumiałego i poczekał na Louisa, który w dość szybkim tempie opuścił miejsce swojego spoczynku.
Kiedy wyszli na dwór, słońce powoli chowało się za horyzontem, zostawiając na niebie pomarańczową poświatę. Tamtego dnia pogoda była naprawdę piękna, a z relacji najnowszych prognoz miała utrzymać się jeszcze przez kilka tygodni.
Harry wyjął z kieszeni czarnych, dopasowanych spodni paczkę papierosów. Wyciągnął jednego, włożył pomiędzy swoje wargi, po czym odpalił go i wreszcie mógł zaciągnąć się upragnionym, nikotynowym dymem.
- Chcesz? - zapytał Harry, wyciągając dłoń, w której trzymał szlugi w kierunku Louisa, który oparł się o ścianę budynku.
- Nie, dzięki, nie palę - odezwał się po raz pierwszy od samego początku ich spotkania, a Loczek uśmiechnął się, słysząc wyraźny, angielski akcent starszego chłopaka.
- I dobrze, przynajmniej nie niszczysz sobie zdrowia - stwierdził, po raz kolejny zaciągając się papierosem, który powoli malał.
- To dlaczego ty palisz? - zapytał, uśmiechając się lekko. - Trujesz się.
- Wiem, ale lubię to - zawiesił swój głos na krótką chwile. - Mam wrażenie, że to mnie uspokaja, chyba jestem uzależniony, ale nie dbam o to.
Harry wzruszył ramionami, wpatrując się w tlącą końcówkę szluga, a pomiędzy nimi zapanowała dosyć niezręczna cisza, którą Louis postanowił przerwać.
- Masz jakieś plany na ten weekend? - zapytał odrobinę niepewny. W odpowiedzi, usłyszał ciche "nie", więc postanowił kontynuować. - Zaraz po przylocie do Londynu, kupiłem dwa bilety na sobotni mecz. Miałem iść z Eleanor, ale stwierdziła, że nie bawią ją takiego typu wypady, dlatego mam jeden bilet wolny. Właściwie tutaj poza moją dziewczyną i jej rodzicami nie znam nikogo, z kim mógłbym się tam wybrać. Chciałbyś pójść? - dokończył wreszcie, czując, jak jego dłonie stają się coraz bardziej zimne i mokre z nerwów.
- Skoro jestem twoim jedynym ratunkiem, z chęcią będę ci towarzyszył - odpowiedział, wypalając do końca swojego papierosa. Nie był do końca pewny, czy chce iść na ten mecz z Louisem, ale postanowił, że da mu jedną szansę. Cóż, jak myślał, mógł być to początek wielkiej i prawdziwej przyjaźni.
- Cieszę się, że postanowiliście zostać - powiedziała szczerze rudowłosa, po czym uśmiechnęła się szeroko w stronę przyjaciółki i jej chłopaka, który nadal nic nie mówił, tylko z dziwnym, a zarazem tajemniczym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy wpatrywał się w Harry`ego.
Po skończonym obiedzie, które ku zdziwieniu Stylesa - było wręcz wyśmienite, atmosfera nieco polepszyła się, jednak mimo to, nadal czuł się niezręcznie przez uciążliwy wzrok Louisa.
- Idę zapalić - powiedział, po czym wstał z krzesła. Pocałował Crystal w policzek, a kiedy chciał już odejść od stolika, ta stanowczym ruchem ręki zatrzymała go.
- Zaraz przyniosą deser - uprzedziła, uśmiechając się słodko.
- Zdążę wrócić - odparł.
- Dobrze, ale chociaż weź ze sobą Louisa, na pewno ma ochotę się przewietrzyć, prawda, Lou? - uniosła brew ku górze, niemal wypraszając chłopaka swoim lekko niemiłym wzrokiem. - Wy się lepiej poznacie, a ja porozmawiam z Eleanor. Tylko wróćcie szybko, nie siedźcie tam długo.
Harry jedynie mruknął coś niezrozumiałego i poczekał na Louisa, który w dość szybkim tempie opuścił miejsce swojego spoczynku.
Kiedy wyszli na dwór, słońce powoli chowało się za horyzontem, zostawiając na niebie pomarańczową poświatę. Tamtego dnia pogoda była naprawdę piękna, a z relacji najnowszych prognoz miała utrzymać się jeszcze przez kilka tygodni.
Harry wyjął z kieszeni czarnych, dopasowanych spodni paczkę papierosów. Wyciągnął jednego, włożył pomiędzy swoje wargi, po czym odpalił go i wreszcie mógł zaciągnąć się upragnionym, nikotynowym dymem.
- Chcesz? - zapytał Harry, wyciągając dłoń, w której trzymał szlugi w kierunku Louisa, który oparł się o ścianę budynku.
- Nie, dzięki, nie palę - odezwał się po raz pierwszy od samego początku ich spotkania, a Loczek uśmiechnął się, słysząc wyraźny, angielski akcent starszego chłopaka.
- I dobrze, przynajmniej nie niszczysz sobie zdrowia - stwierdził, po raz kolejny zaciągając się papierosem, który powoli malał.
- To dlaczego ty palisz? - zapytał, uśmiechając się lekko. - Trujesz się.
- Wiem, ale lubię to - zawiesił swój głos na krótką chwile. - Mam wrażenie, że to mnie uspokaja, chyba jestem uzależniony, ale nie dbam o to.
Harry wzruszył ramionami, wpatrując się w tlącą końcówkę szluga, a pomiędzy nimi zapanowała dosyć niezręczna cisza, którą Louis postanowił przerwać.
- Masz jakieś plany na ten weekend? - zapytał odrobinę niepewny. W odpowiedzi, usłyszał ciche "nie", więc postanowił kontynuować. - Zaraz po przylocie do Londynu, kupiłem dwa bilety na sobotni mecz. Miałem iść z Eleanor, ale stwierdziła, że nie bawią ją takiego typu wypady, dlatego mam jeden bilet wolny. Właściwie tutaj poza moją dziewczyną i jej rodzicami nie znam nikogo, z kim mógłbym się tam wybrać. Chciałbyś pójść? - dokończył wreszcie, czując, jak jego dłonie stają się coraz bardziej zimne i mokre z nerwów.
- Skoro jestem twoim jedynym ratunkiem, z chęcią będę ci towarzyszył - odpowiedział, wypalając do końca swojego papierosa. Nie był do końca pewny, czy chce iść na ten mecz z Louisem, ale postanowił, że da mu jedną szansę. Cóż, jak myślał, mógł być to początek wielkiej i prawdziwej przyjaźni.
***
To nie miłość, to nie jest miłość
to tylko twoja obsesja
W sobotnie popołudnie słońce postanowiło zażartować sobie z Londyńczyków i schowało się za gęstą warstwą ciemnych chmur, jednak mimo to nie odwołano ani nie przerwano długo wyczekiwanego przez Louisa meczu.
Zasiedli razem z Harrym na samej górze trybun, skąd mięli świetny widok na całe boisko. Po niedługiej chwili wszystkie wolne dotąd miejsca zostały zajęte przez kibiców. Robiło się coraz tłoczniej i głośniej, ale nawet to nie przekreślało dobrze zapowiadającej się zabawy.
Harry, tuż po kolacji w restauracji, kiedy rozjechali się do swoich domów, nie raz karcił się w myślach za tak bezmyślną i szybką odpowiedź, którą udzielił Louisowi. Bał się, że sytuacja powtórzy się i nie raz poczuje przeszywający wzrok starszego na sobie. Jednak postanowił, że będzie to ignorował, nic nie mogło zniszczyć tego popołudnia. Z Crystal nie miał większych problemów. Nawet ucieszyła się, kiedy usłyszała, że jej chłopak jest na dobrej drodze do zakolegowania się z chłopakiem jej przyjaciółki. Sama skorzystała z wyjścia Harry`ego i postanowiła, że odwiedzi Eleanor, która również była szczęśliwa z wizyty Azjatki.
- Uprawiasz jakiś sport? - Louis odezwał się, kiedy mecz już dawno trwał.
- Tak - odpowiedział krótko Harry, spoglądając w stronę Tomlinsona. - Właściwie nie tak intensywnie jak kiedyś, ale nadal grywam w koszykówkę. To jedyna gra, w której jestem dosyć dobry, w innych wadzę tylko drużynom - zaśmiał się, mrużąc przy tym szmaragdowego koloru oczy. - A ty?
- Nie, to znaczy grałem w piłkę nożną, uwielbiałem to, ale kontuzja kolana uniemożliwiła mi dalszą grę. W sumie czasami tęsknie za bieganiem po boisku, za piłką, czy za wieczornymi treningami, ale zdążyłem przywyknąc do tego, że muszę się nacieszyć jedynie oglądaniem piłki nożnej w telewizji, co Eleanor strasznie denerwuje, ona nie znosi tego sportu.
- Mam wrażenie, jakbyście pochodzili z całkiem innych światów, bardzo się od siebie różnicie, przynajmniej w tych znajomych mi kwestiach - stwierdził Loczek, upijając colę z puszki.
- Masz racje, ale była całkiem inna kiedy ją poznałem. Ludzie z biegiem czasu bardzo się zmieniają, a ja zakochałem się w całkowicie innej dziewczynie, nie w tej, którą stała się teraz. Odnoszę wrażenie, że ta miłość już dawno wygasła, a pozostało przyzwyczajenie.
- Przecież oświadczyłeś się jej, to musiało coś znaczyć.
- Owszem, trzy lata temu, kiedy Eleanor była całkowicie inna, kiedy była moim całym światem, teraz jest jedynie dobrą przyjaciółką - westchnął, po czym przeniósł swoje spojrzenie z murawy na Harry`ego, który jakby się nad czymś zastanawiał. Louis zacisnął mocno swoje malinowe wargi, starając opanować swoje myśli, które niemal dręczyły jego umysł. Wciąż w jego głowie siedział ten słodki chłopak z burzą loków na głowie, jego uśmiech, przenikliwe oczy. - Zazdroszczę ci. Tego jak układa ci się z Crystal. Chciałbym, żeby podobna miłość przytrafiła się i mi.
- Masz jeszcze czas, zdążysz kogoś pokochać i z wzajemnością, na pewno jest wiele dziewczyn, które chciałby by z tobą być - powiedział. - I zgodzę się, to co łączy mnie z Crystal jest wspaniałe, cieszę się, że trafiłem na taką dziewczynę jak ona. Mimo, że ma czasami te swoje humorki, mogę śmiało powiedzieć, że kocham ją.
Harry nawet nie wiedział, jak bardzo te słowa ranią Louisa, który siedział na plastikowym krzesełku, zaciskając dłonie w pięści tak mocno, że jego palce powoli stały się białe. Tomlinson nie mógł słuchać, nie potrafił, ale sam nie był pewny dlaczego.
Reszta meczu przebiegła w dosyć nieprzyjemnej atmosferze. Harry czuł się dziwnie przez Louisa, który wznowił swoje spojrzenia. Nie odezwał się ani słowem po tym, jak zwierzył się, że nie czuje już nic do Eleanor.
Harry miał złe przeczucia, ale myślał, że szybko to minie. Po raz kolejny - mylił się.
Harry wraz z Crystal mieszkali na obrzeżach Londynu, w średniej wielkości, przytulnym, aczkolwiek nowoczesnym domku, który za sponsorował im ojciec Stylesa, za co Loczek był mu wdzięczny. Przeprowadzili się w połowie lata. Lubili tamtejszy klimat, żyło im się naprawdę dobrze w swoim towarzystwie, nie wyobrażali sobie, że kiedyś mogłoby się to zmienić.
"Drużyna Tygrysów wgrała z niepokonanymi Lwami, którzy do tej pory królowali na boisku! Szczególnie spisał się kapitan drużyny - David Gray, oraz Harry Styles, strzelając po kilkanaście goli z rzędu dla swojej drużyny!" - powiedział grubym głosem Andy, przyjaciel Harry`ego, próbując naśladować spikera sportowego.
Loczek pamiętał ten dzień, w którym Andy nagrywał owy filmik, w ostatniej klasie liceum, podczas jednego z najważniejszych meczy koszykówki w sezonie, dzięki któremu w szkole stał się jeszcze bardziej lubiany niż dotychczas. Ale Harry nigdy nie miał problemów. Już kiedy był w pierwszej klasie ludzie szanowali go. Bogaty, otwarty i wiecznie uśmiechnięty - gwiazda szkoły, której na pozór nikt nie mógł zastąpić.
Wyłączył telewizor, po czym podniósł się z kanapy. Wewnątrz domu panował mrok, jedynie niewielka lampka stojąca na półeczce pod ścianą dawała trochę jasnego światła, które przeszywało ciemność.
Crystal nie było. Wyjechała w odwiedzinach do swoich rodziców, nie chcąc brać ze sobą swojego chłopaka. Sam Harry nigdy nie był zainteresowany ponownym spotkaniem państwa Joel, po tym jak matka rudowłosej ostatnim razem zgotowała mu niezłe piekło. Fakt, nie znosiła chłopaka swojej córki, w przeciwieństwie do swego męża, który wręcz go uwielbiał. Twierdził, że Crystal nie mogła spotkać nikogo lepszego, bo Harry jest idealnym kandydatem na męża.
Wchodząc do sypiali, nie zapalił światła. Rozkoszował się tą ciemnością, która otulała go swoimi ramionami.
Powoli skierował się w stronę łóżka, jednak zatrzymał go dźwięk telefonu, który leżał na parapecie.
Westchnął cicho, po czym podszedł do urządzenia, które wydobywało z siebie pierwsze takty piosenki "Highway to hell" - AC/DC. Kiedy spojrzał na wyświetlacz, zmarszczył lekko czoło, widząc kto dzwoni - Unknown. Miał nacisnąć czerwoną słuchawkę, jednak na przekór swojej woli odebrał.
- Tak? - odezwał się, dając znak osobie po drugiej stronie słuchawki, by zaczęła mówić, w przeciwnym razie rozłączy się. Ku jemu zdziwieniu, odpowiedziała mu jedynie głucha cisza, przerywana szelestem wiatru. - Halo? - ponowił próbę, jednak zdawało mu się, że nic to nie da.
- Słucham? Kim jesteś? - powiedział niespokojniej niż przedtem.
- Oh, twoją tajemnicą, Harry. Pozwól mi jedynie dotrzeć do ciebie - odpowiedział, czując jak jego serce wali coraz mocniej i mocniej. Denerwował się, ale był zdeterminowany, a to wystarczyło, aby dążył do swojego chorego celu, który był najważniejszy i za wszelką cenę chciał go osiągnąć.
- Nie rozumiem - odparł po chwili ciszy. - Jeżeli tyle masz do powiedzenia, rozłączam się. Proszę, nie dzwoń więcej. Mam wrażenie, że pomyliłeś numery telefonów - mruknął Harry.
- Nie - odparł krótko chłopak.
Od jego ostatniego spotkania z Harrym - na meczu, minęły okrągłe dwa tygodnie. Jak sam Louis twierdził nie było nawet jednego dnia, aby nie myślał o Harrym. Uważał, że to dziwne, ale Loczek owinął sobie go wokół palca, nieświadomie, ale jednak. Louis nie potrafił przyznać się, że ten chłopak jest jedynie dobrym kandydatem na przyjaciela, nigdy nie był. Tomlinson widział w nim kogoś więcej, kogoś, kogo mógł kochać, nie tak jak Eleanor, tylko jak jedyną osobę na całym świecie.
- Nie pomyliłem numerów - powiedział ciszej, uśmiechając się lekko. - Musiałem zadzwonić, tak bardzo chciałem usłyszeć twój głos, uzależniłem się od niego, jest jak narkotyk, który powoli mnie zabija, podobnie jak ty cały. Nie mogę znieść, kiedy nie ma mnie przy tobie, kiedy jestem daleko od twego ciała. Rozmowa telefoniczna mi nie wystarcza, to za mało - szepnął do słuchawki, ale na tyle wyraźnie, by Harry mógł go zrozumieć. - Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę być blisko ciebie. Gdybym był tam, z tobą, wziąłbym cię w swoje ramiona i całowałbym twe blade policzki, równocześnie wplątując dłonie w sprężyste loki - mówiąc to, zamknął oczy, wyobrażając sobie ową scenę i ciepło ciała chłopaka. - Nie odrywając się od ciebie, przeniósłbym swoje pocałunki na pełne usta, które prosiłyby o więcej.
- Wystarczy, przestań - powiedział stanowczo Harry, po czym zagryzł niemal do krwi dolną wargę różanych ust. Czuł się jak w jakimś tanim horrorze.
- Muskanie ust nie wystarczyłoby ci. Podążając za twoimi prośbami, zacząłbym wędrówkę od samej szyi, po końcówkę brzucha, całując po drodze każdy kawałek twojej skóry. Dłońmi bawiłbym się twoimi pachnącymi włosami. Uwielbiam je, ale żałuję, że nie miałem okazji ich dotknąć. Pozwól mi być przy tobie, Harry. Nie zniosę dłużej, chcę cie mieć.
Nie zdążył powiedzieć więcej. Połączenie zostało przerwane.
Harry nawet nie wiedział, jak bardzo te słowa ranią Louisa, który siedział na plastikowym krzesełku, zaciskając dłonie w pięści tak mocno, że jego palce powoli stały się białe. Tomlinson nie mógł słuchać, nie potrafił, ale sam nie był pewny dlaczego.
Reszta meczu przebiegła w dosyć nieprzyjemnej atmosferze. Harry czuł się dziwnie przez Louisa, który wznowił swoje spojrzenia. Nie odezwał się ani słowem po tym, jak zwierzył się, że nie czuje już nic do Eleanor.
Harry miał złe przeczucia, ale myślał, że szybko to minie. Po raz kolejny - mylił się.
***
nie nazywaj tego obsesją, nie znasz miłości
nie mów, że oszalałem, nie rozumiesz mojego serca
nie mów, że oszalałem, nie rozumiesz mojego serca
Harry wraz z Crystal mieszkali na obrzeżach Londynu, w średniej wielkości, przytulnym, aczkolwiek nowoczesnym domku, który za sponsorował im ojciec Stylesa, za co Loczek był mu wdzięczny. Przeprowadzili się w połowie lata. Lubili tamtejszy klimat, żyło im się naprawdę dobrze w swoim towarzystwie, nie wyobrażali sobie, że kiedyś mogłoby się to zmienić.
"Drużyna Tygrysów wgrała z niepokonanymi Lwami, którzy do tej pory królowali na boisku! Szczególnie spisał się kapitan drużyny - David Gray, oraz Harry Styles, strzelając po kilkanaście goli z rzędu dla swojej drużyny!" - powiedział grubym głosem Andy, przyjaciel Harry`ego, próbując naśladować spikera sportowego.
Loczek pamiętał ten dzień, w którym Andy nagrywał owy filmik, w ostatniej klasie liceum, podczas jednego z najważniejszych meczy koszykówki w sezonie, dzięki któremu w szkole stał się jeszcze bardziej lubiany niż dotychczas. Ale Harry nigdy nie miał problemów. Już kiedy był w pierwszej klasie ludzie szanowali go. Bogaty, otwarty i wiecznie uśmiechnięty - gwiazda szkoły, której na pozór nikt nie mógł zastąpić.
Wyłączył telewizor, po czym podniósł się z kanapy. Wewnątrz domu panował mrok, jedynie niewielka lampka stojąca na półeczce pod ścianą dawała trochę jasnego światła, które przeszywało ciemność.
Crystal nie było. Wyjechała w odwiedzinach do swoich rodziców, nie chcąc brać ze sobą swojego chłopaka. Sam Harry nigdy nie był zainteresowany ponownym spotkaniem państwa Joel, po tym jak matka rudowłosej ostatnim razem zgotowała mu niezłe piekło. Fakt, nie znosiła chłopaka swojej córki, w przeciwieństwie do swego męża, który wręcz go uwielbiał. Twierdził, że Crystal nie mogła spotkać nikogo lepszego, bo Harry jest idealnym kandydatem na męża.
Wchodząc do sypiali, nie zapalił światła. Rozkoszował się tą ciemnością, która otulała go swoimi ramionami.
Powoli skierował się w stronę łóżka, jednak zatrzymał go dźwięk telefonu, który leżał na parapecie.
Westchnął cicho, po czym podszedł do urządzenia, które wydobywało z siebie pierwsze takty piosenki "Highway to hell" - AC/DC. Kiedy spojrzał na wyświetlacz, zmarszczył lekko czoło, widząc kto dzwoni - Unknown. Miał nacisnąć czerwoną słuchawkę, jednak na przekór swojej woli odebrał.
idę za twoim cieniem, wykonuje telefon
ekscytuję się słysząc Twój niespokojny głos
ekscytuję się słysząc Twój niespokojny głos
- Tak? - odezwał się, dając znak osobie po drugiej stronie słuchawki, by zaczęła mówić, w przeciwnym razie rozłączy się. Ku jemu zdziwieniu, odpowiedziała mu jedynie głucha cisza, przerywana szelestem wiatru. - Halo? - ponowił próbę, jednak zdawało mu się, że nic to nie da.
pod zepsutą lampą uliczną przed Twoim domem
obserwuję Cię przez szczelinę w oknie
obserwuję Cię przez szczelinę w oknie
Chłopak przycisnął do ucha mocniej słuchawkę telefonu, w budce telefonicznej, w której akurat stał. Swoimi niebieskimi tęczówkami wpatrywał się w okno jego pokoju. Był tak blisko Loczka, niemal na wyciągnięcie ręki. Chciał być teraz przy nim, mieć go w swoich ramionach, szeptać do ucha czułe, czasami nawet i lekko sprośne słówka, na które szatyn odpowiadałby dźwięcznym, przyjaznym dla ucha śmiechem.
- Halo? - padło z ust Harry`ego, którego głos delikatnie zadrżał.
Niebieskooki czuł, jakby stał blisko niego, niemal stykając się z nim ramieniem. Tak bardzo pragnął zobaczyć te szmaragdowe oczy, po za którymi nie widział świata. Mógł wpatrywać się w nie godzinami, a przede wszystkim - dążył do tego, by to zrobić.
- Harry - odezwał się cicho, lecz spokojnie, lekko zmieniając barwę swojego głosu tak, żeby Styles miał trudności, z jego rozpoznaniem. Nie odrywał wzroku z okna, za którym stał Loczek, był dla niego pokusą.- Słucham? Kim jesteś? - powiedział niespokojniej niż przedtem.
- Oh, twoją tajemnicą, Harry. Pozwól mi jedynie dotrzeć do ciebie - odpowiedział, czując jak jego serce wali coraz mocniej i mocniej. Denerwował się, ale był zdeterminowany, a to wystarczyło, aby dążył do swojego chorego celu, który był najważniejszy i za wszelką cenę chciał go osiągnąć.
- Nie rozumiem - odparł po chwili ciszy. - Jeżeli tyle masz do powiedzenia, rozłączam się. Proszę, nie dzwoń więcej. Mam wrażenie, że pomyliłeś numery telefonów - mruknął Harry.
- Nie - odparł krótko chłopak.
Od jego ostatniego spotkania z Harrym - na meczu, minęły okrągłe dwa tygodnie. Jak sam Louis twierdził nie było nawet jednego dnia, aby nie myślał o Harrym. Uważał, że to dziwne, ale Loczek owinął sobie go wokół palca, nieświadomie, ale jednak. Louis nie potrafił przyznać się, że ten chłopak jest jedynie dobrym kandydatem na przyjaciela, nigdy nie był. Tomlinson widział w nim kogoś więcej, kogoś, kogo mógł kochać, nie tak jak Eleanor, tylko jak jedyną osobę na całym świecie.
- Nie pomyliłem numerów - powiedział ciszej, uśmiechając się lekko. - Musiałem zadzwonić, tak bardzo chciałem usłyszeć twój głos, uzależniłem się od niego, jest jak narkotyk, który powoli mnie zabija, podobnie jak ty cały. Nie mogę znieść, kiedy nie ma mnie przy tobie, kiedy jestem daleko od twego ciała. Rozmowa telefoniczna mi nie wystarcza, to za mało - szepnął do słuchawki, ale na tyle wyraźnie, by Harry mógł go zrozumieć. - Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę być blisko ciebie. Gdybym był tam, z tobą, wziąłbym cię w swoje ramiona i całowałbym twe blade policzki, równocześnie wplątując dłonie w sprężyste loki - mówiąc to, zamknął oczy, wyobrażając sobie ową scenę i ciepło ciała chłopaka. - Nie odrywając się od ciebie, przeniósłbym swoje pocałunki na pełne usta, które prosiłyby o więcej.
- Wystarczy, przestań - powiedział stanowczo Harry, po czym zagryzł niemal do krwi dolną wargę różanych ust. Czuł się jak w jakimś tanim horrorze.
- Muskanie ust nie wystarczyłoby ci. Podążając za twoimi prośbami, zacząłbym wędrówkę od samej szyi, po końcówkę brzucha, całując po drodze każdy kawałek twojej skóry. Dłońmi bawiłbym się twoimi pachnącymi włosami. Uwielbiam je, ale żałuję, że nie miałem okazji ich dotknąć. Pozwól mi być przy tobie, Harry. Nie zniosę dłużej, chcę cie mieć.
Nie zdążył powiedzieć więcej. Połączenie zostało przerwane.
***
setki razy, dziesiątki tysięcy razy, dzwonię do Ciebie
ale dlaczego, dlaczego nie odbierasz?
ale dlaczego, dlaczego nie odbierasz?
Starał się ignorować telefon za każdym razem, kiedy dzwonił. Nie chciał z nim rozmawiać. Bał się, że zajdzie to za daleko, a nie chciał bawić się w żadne gejowskie rozmowy. Miał Crystal, był szczęśliwy, pragnął jedynie tego, aby było jak dawniej - cicho, spokojnie.
- Może pomyśl nad zmianą numeru? Te ciągłe telefony robią się męczące - rzekła siadając około swojego chłopaka. - Teraz dzwoni co godzinę, ale później to się zmieni, Harry. Jeśli będzie to robił częściej? - zapytała, zaciskając dłonie w pięści. - Wiesz przynajmniej kto to?
- Domyślam się, ale nie jestem pewien - mruknął, po czym wyłączył komórkę.
Harry wstał z kanapy na której siedział i uśmiechnął się lekko do swojej dziewczyny.
- Może pomyśl nad zmianą numeru? Te ciągłe telefony robią się męczące - rzekła siadając około swojego chłopaka. - Teraz dzwoni co godzinę, ale później to się zmieni, Harry. Jeśli będzie to robił częściej? - zapytała, zaciskając dłonie w pięści. - Wiesz przynajmniej kto to?
- Domyślam się, ale nie jestem pewien - mruknął, po czym wyłączył komórkę.
Harry wstał z kanapy na której siedział i uśmiechnął się lekko do swojej dziewczyny.
- Miałem spotkać się z Zaynem, idziesz ze mną?
- Nie, nie lubię mieszać się w wasze sprawy. Ale chyba odwiedzę Eleanor, nie chcę siedzieć sama w domu - powiedziała, następnie wstała i skierowała się w stronę sypialni by się przebrać.
- Nie, nie lubię mieszać się w wasze sprawy. Ale chyba odwiedzę Eleanor, nie chcę siedzieć sama w domu - powiedziała, następnie wstała i skierowała się w stronę sypialni by się przebrać.
***
wiesz, że mnie pragniesz, wiesz, że mnie kochasz
nie uciekaj ode mnie
nie uciekaj ode mnie
Harry wyszedł z baru, w którym spotkał się z Zaynem trochę później niż planował. Nie przyjechał samochodem, bowiem wiedział, że później nie będzie w stanie prowadzić, dlatego udał się na najbliższy przystanek autobusowy. Przez całą drogę od baru, aż po miejsce w którym się zatrzymał, miał dziwne uczucie, że ktoś nieustannie go obserwuje. Błagał w myślach Boga, by były to tylko omamy. Nie chciał, by osoba, która do niego dzwoniła urządziła sobie głupią grę, którą wcieliła w życie. Bał się, najbardziej tego, że straci Crystal, wiedział, że tego by nie zniósł.
Ulica, na której znajdował się przystanek była prawie całkowicie pusta. Tylko czasami przechodziły jakieś osoby, które jednak w żadnym stopniu nie wydawały mu się podejrzane; staruszka, razem z swoim niewielkim pieskiem uwiązanym na smyczy, grupka dziewczyn słuchająca głośno piosenek Justina Biebera, równocześnie podśpiewując kiedy zaczynał się refren, czy matka z dwójką zbyt nadpobudliwych dzieci, które prawdopodobnie już niejeden raz tamtego dnia wyprowadziły kobietę z równowagi.
Harry przypomniał sobie o wyłączonym telefonie. Wyciągnął go z kieszeni dopasowanych, ciemnych spodni, po czym go włączył. Mógł się spodziewać; kilka nieodebranych połączeń od Unknown, oraz dwie wiadomości, jedna od Crystal z pytaniem "Czy łaskawie ma zamiar jeszcze dzisiaj wrócić do domu", oraz druga od numeru zastrzeżonego o treści "Spróbuj uciec, a odnajdę cię. Widzę Cię, gdziekolwiek jesteś. Nigdy nie będziesz mógł się ode mnie wyzwolić. Nie masz kogo kochać poza mną."
Harry zacisnął mocno swoje wargi. Wszystko zaszło za daleko, robiło się niebezpiecznie, a Loczek nie miał pojęcia jak temu zaprzestać.
***
oszalałeś? dlaczego tak się zachowujesz?
proszę, zostaw mnie samego
proszę, zostaw mnie samego
Popołudniu skończyły się wykłady i Harry w końcu wyszedł zmęczony z uczelni. Nienawidził czwartków, miał wrażenie, że dłużyły się w nieskończoność.
Stanął pod wysokimi schodami, prowadzącymi do głównego wejścia i rozejrzał się po okolicy. Powoli wrzesień się kończył, ale pogoda wcale nie robiła się coraz gorsza, wręcz przeciwnie. Czasami padało, ale częściej świeciło słońce, któremu towarzyszył delikatny, przyjemny wiaterek, przez co nie było znowu tak upalnie.
- Harry, idziesz z nami na piwo? - zapytał Zayn, podpierając się o ramię Liama, oraz Nialla, który zawzięcie szukał czegoś w swoim plecaku, jęcząc przy tym, że prawdopodobnie znając swoje szczęście, ową rzecz zgubił.
Loczek zaśmiał się, widząc poczynania blondyna, po czym przeniósł wzrok na Mulata, który nadal oczekiwał odpowiedzi. Jednak jego uwagę przykuło coś jeszcze, mianowicie osoba stojąca kilkanaście metrów dalej i przyglądająca się im z uwagą. Zaniepokojony z powrotem nakierował wzrok na Malika.
- Dzisiaj nie, Crystal na mnie czeka, chciała iść na jakieś zakupy, czy coś - skłamał gładko, nawet nie przejmując się tym, że oszukuje swoich przyjaciół.
- No i widzisz, dlatego nie mam dziewczyny na stałe. Baby są męczące, cały czas czegoś chcą, albo co gorsza żądają. Crystal jest fajna, ale nie obraź się, strasznie denerwująca - stwierdził, a Liam dźgnął go łokciem w żebra, by zamilkł, zanim powie coś jeszcze.
- A myślałem, że dlatego, że zbyt kochasz siebie i swoje odbicie w lustrze - odezwał się Niall, podnosząc oczy znad plecaka. - Zapomnij - dodał po chwili, widząc przerażające spojrzenie przyjaciela.
- Dziękuję Niall, jesteś naprawdę bardzo miły - mruknął. - To nie tak, po prostu żadna jak na razie nie zawróciła mi w głowie. Wolę luźne, krótkie związki, są wygodniejsze.
- Tak, z całą pewnością, Malik - wtrącił się Liam, nie pochwalając postawy Zayna. - Harry, wszystko w porządku? - zapytał, widząc jak chłopak wyraźnie pobladł i przestał się odzywać.
- Tak po prostu nie najlepiej się czuję, jestem trochę zmęczony - odpowiedział, wplątując dłoń w sprężyste loki. - Idźcie sami, ja dzisiaj nie mogę, pójdę z wami następnym razem - dokończył, siląc się na uśmiech.
- Jasne, trzymaj się, Harry - pożegnał się Zayn, odchodząc razem z przyjaciółmi w stronę najbliższej knajpy. Obserwował ich, zanim zniknęli za zakrętem, śmiejąc się, kiedy Niall krzyknął głośno "Znalazłem!". Ten chłopak nieraz potrafił poprawić mu humor. Był szczery do bólu, czego nie kontrolował, ale i zabawny, oraz lekko niesforny, co czyniło go wyjątkowym w ich paczce. Był tym, który się wyróżnia, typowy wesołek, którego wszyscy kochają czy uwielbiają.
Po krótkiej chwili ruszył z miejsca w stronę, gdzie stał wcześniej Louis. Nie było go tam, zdążył odejść jeszcze kawałek dalej. Kiedy podszedł do chłopaka, zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na uśmiechniętą twarz Tomlinsona.
- Co ty tutaj do cholery robisz? - warknął. Już nie starał się być miły.
- Czekam na ciebie, czy to coś złego? - zapytał, unosząc brew do góry. Nawet nie widział, jak ta postawa denerwuje Harry`ego.
- Owszem. Tak samo jak te twoje chore telefony, nawet w środku nocy, śledzenie mnie... Nie jestem głupi, Louis, wiem że to ty i proszę nie zaprzeczaj, tylko zostaw mnie w spokoju, bo nie chcę cię znać. Zajmij się Eleanor, ona jest dla ciebie kimś ważnym, nie ja.
- Nie, ponieważ cię kocham, Harry. Pamiętasz, wtedy na meczu? Mówiłeś, że jeszcze zdążę się zakochać. Miałeś racje. To ty jesteś tą osobą, z którą pragnę spędzić resztę życia - odpowiedział spokojnie, wpatrując się w zielone oczy swojej miłości.
- Co?! Nie nazywaj tego miłością! To tylko twoja obsesja, uroiłeś sobie to! - krzyknął, jednak widząc jak staje się obiektem zainteresowania przechodniów, ściszył głos. - Nawet mnie nie znasz, rozmawiałeś ze mną kilka razy. Cały czas wmawiasz sobie kłamstwo. A ja NIGDY nie będę z tobą, ponieważ mam Crystal i tylko ją kocham, nie ciebie. Ty jesteś jedynie głupią przeszkodą, ale nie zniszczysz tego, co jest pomiędzy mną i moją dziewczyną. Nienawidzę tego, w jaki sposób próbujesz nam przeszkodzić, nienawidzę też ciebie, dlatego nie rób sobie nadziei. Prędzej mnie piekło pochłonie niż z tobą będę - powiedział, oddychając ciężko, następnie odwrócił się z zamiarem odejścia.
- Nie nazywaj tego obsesją, nie znasz moich uczuć. Pamiętaj, nigdy nie wyzwolisz się ode mnie - krzyknął, kiedy Loczek nie wytrzymał i ruszył przed siebie, zostawiając Louisa samego.
Tomlinson nie potrafił pogodzić się ze słowami Harry`ego. Za wszelką cenę, chciał, by serce Stylesa należało tylko i wyłącznie do niego.
czekam na Ciebie, znam swoją miłość
nie nazywaj tego obsesją, nie znasz miłości
nie mów, że oszalałem, nie rozumiesz mojego serca
nie nazywaj tego obsesją, nie znasz miłości
nie mów, że oszalałem, nie rozumiesz mojego serca
***
Siedział na niewygodnym, szpitalnym krześle tuż przy łóżku, na którym leżała śpiąca Crystal. Nie obudziła się od czasu wypadku, który wydarzył się dzień po tym, jak Harry przeprowadził rozmowę z Louisem.
Policja twierdziła, że był to jedynie niezmierny pech, a dziewczyna powinna bardziej uważać. Mówili też, że jest małe prawdopodobieństwo by w wydarzeniu brały udział osoby trzecie i nalegania Harry`ego, by przyłożyli się do sprawy solidniej - nic nie dały.
Piątkowego wieczora Harry postanowił wynagrodzić przyjaciołom i spotkał się z nimi w domu Zayna. Oglądali mecz, właściwie bawili się świetnie w swoim towarzystwie, dopóki nie zadzwonił telefon. Była to matka jego dziewczyny. Zła i zdenerwowana krzyczała do słuchawki, że nie potrafił się należycie zająć jej córką.
'- Obiecuję, Harry. Jeżeli Crystal z tego wyjdzie, zabieram ją do domu, z daleka od ciebie - mówiła przez łzy, dlatego Harry nie mógł zrozumieć niektórych, niewyraźnych słów.
- Ale o czym pani mówi, nie rozumiem.
- Bo nie ma cię teraz przy mojej córce! Podczas tego, kiedy ty dobrze się bawisz, ona jest w szpitalu. Nawet nic o tym nie wiesz. Jadę do niej, będziemy za kilka godzin. I uwierz, nawet mój mąż ci nie pomoże, jeżeli Cyrstal się nie obudzi - powiedziała ostro.
- Co jej się stało?! - niemal pisnął, wstając gwałtownie.
- Wypadła, podobno barierka, o którą opierała się, była poluzowana i spadła razem z moją Crystal...'
Były to najgorsze dla niego chwile, sam fakt, że jego ukochana leży teraz w śpiączce w szpitalu dobijał go jeszcze bardziej. Ale jeżeli kiedykolwiek wybudziłaby się, jej matka zabrałaby ją, nie zniósłby rozłąki.
Ich balkon, z którego spadła Crystal, znajdował się dosyć wysoko, także upadek z owej odległości musiał być bolesny. Nieraz stał na tym balkonie i opierał się o barierkę. Zawsze trzymała się mocno, nigdy się nie chwiała, dlatego wątpił by było to czysty przypadek. Był niemal pewny, że ktoś maczał w tym palce, nawet potrafił wskazać tę osobę.
Wyciągnął swój telefon i napisał krótką wiadomość do Louisa.
"Dzisiaj o osiemnastej w Green Caffe.
Przyjdź, będę na ciebie czekać."
***
Siedząc przy dwuosobowym stoliku, obserwował wejście, którym wchodzili nowi klienci, jednak jak na złość nie widział Lousia. Nie dostał odpowiedzi, więc było duże prawdopodobieństwo, że chłopak wcale się nie zjawi. Kiedy miał już zapłacić za zamówienie i wyjść, ujrzał znajomą, rozczochraną czuprynę Tomlinsona, oraz charakterystyczny podkoszulek w paski, który był jego ulubionym. Na niego zarzucił marynarkę, która ładnie się z nim skomponowała.
Pewnym oraz szybkim krokiem podszedł do stolika, przy którym spoczywał Harry i usiadł naprzeciwko niego.
- Przepraszam za spóźnienie, ale nie mogłem zjawić się wcześniej - rzekł, spoglądając na Harry`ego.
- W porządku. Zamówiłem dla ciebie to samo co dla siebie. Mam nadzieję, że lubisz sok pomarańczowy - powiedział, zaciskając pod stołem dłonie w pięści. W odpowiedzi Louis skinął twierdząco głową. - Świetnie - dodał po chwili. - Pewnie się domyślasz, że nie jestem tutaj bez powodu. Ja... Po prostu muszę mieć pewność - zatrzymał się na chwilę, biorąc głęboki oddech. - Wypadek Cyrstal... Ty miałeś coś z nim wspólnego, prawda? - zapytał.
Louis uniósł swoje niebieskie, przenikliwe oczy znad szklanki z sokiem, który właśnie pił. Odłożył na stolik napój. Jego twarz jakby posmutniała, ale starał się, by nie było tego widać. Chciał wyglądać na silnego, pragnął pokazać Harry`emu, że nie żałuje, że to wszystko po to, by mogli być razem.
Dłuższe milczenie Tomlinsona, utwierdziło Loczka w przekonaniu, że myślał dobrze, a jego plan jednak nie pójdzie na marne.
- Nie mogłem tego tak zostawić. Dobrze wiesz, że cię kocham, to nie jest złudne uczucie. Dlaczego ty nie możesz tego zrozumieć?! Jesteś jedyną osobą, która była w stanie skraść mi serce. Ja... Ja nie potrafię żyć bez ciebie, dlatego za żadne skarby nie poddam się, będę zawsze u twego boku, nawet jeżeli ty nie będziesz tego chciał. Jesteś zbyt ważny dla mnie - powiedział, robiąc się coraz bardziej zmęczony, senny, ale uparcie trzymał wysoko powieki, wpatrując się w Loczka.
- Wiesz, moja babcia zawsze powtarzała "Jeżeli kogoś kochasz, to po prostu daj mu odejść". Jeżeli faktycznie jestem dla ciebie kimś ważnym, powinieneś uszanować moje zdanie. Ranisz mnie swoim zachowaniem, sprawiasz, że zamiast przyjaźni czuję niechęć. Błagam, zostaw mnie w spokoju - poprosił, nie mając już siły.
- Nigdy, Harry. Dopóki żyje, nie poddam się.
nie masz kogo kochać poza mną
***
Jechał długo, nawet nie liczył już kilometrów, ale wiedział, że jest już daleko za Londynem, w miejscu, w którym nigdy nie był. Droga była pusta, po jej obydwu stronach nie można było zobaczyć ani jednego domu, całkowite odludzie, pustka. Szukał takiego miejsca, gdzie nie byłoby świadków, gdzie samotnie mógł wypełnić swoje zadanie.
Słońce niedawno schowało się za horyzontem, przez co panowała ciemność, rozświetlana przez blask księżyca oraz świateł samochodu Loczka.
Zacisnął drżące, zimne ze strachu dłonie na kierownicy, zastanawiając się, czy aby nie lepiej się wycofać. Ale przecież jasno powiedział, przed samym sobą, obiecał, że w końcu skończy ten teatrzyk. Nie mógł pozwolić na kolejne wypadki, na odejście Crystal, za bardzo ją kochał.
Nagle zatrzymał się na środku opustoszałej drogi. Zgasił silnik, po czym wyjął kluczyki ze stacyjki. Niepewnie wysiadł z samochodu, rozglądając się, czy aby przypadkiem ktoś w pobliżu nie obserwuje go. Kiedy stwierdził, że jest sam, udał się do bagażnika i powoli otworzył go. Wyjął średniej wielkości kanister z benzyną i mocno zacisnął na nim palce.
- Przepraszam, ale nie dałeś mi innego wyboru - szepnął, pochylając się nad wpół przytomnym chłopakiem. Nie widział jego oczu, były zasłonięte czarną chustką. Ciało Louisa zostało skrępowane sznurem, który wcześniej Harry wziął ze swojego garażu. Musiał być przygotowany.
Pochylił się jeszcze bardziej, złączając ich usta w jedność, po raz pierwszy smakując jego warg. Były wąskie i subtelne zarazem, pachnęły pomarańczami. Nieco różniły się od ust Crystal. Harry sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Chyba chciał, by chłopak ostatni raz zaznał czegoś przyjemnego, przed czymś okrutnym. Owe muśnięcie nie było długie, trwało chwilkę, zaledwie parę sekund.
Nie odzywając się już więcej, odkręcił zakrętkę od kanistra, po czym oblał jego zawartością spokojne, niczego nieświadome ciało Louisa, oraz bagażnik. Było mu ciężko, ale musiał, twierdził, że to jedyna, niepowtarzalna szansa na wyzwolenie się z więzów szatana.
Spojrzał ostatni raz na swego prześladowcę i cicho westchnął. Gdyby nie to wszystko, Louis mógłby być dobrym przyjacielem. Żałował, że wszystko tak się potoczyło.
Przechylił kanister z benzyną, idąc do przodu utworzył średniej grubości ścieżkę z łatwopalnej cieczy, która ciągła się kilkanaście metrów za samochodem. Zatrzymał się na samym jej końcu. Oddychając ciężko, wyjął z kieszeni kurtki zapalniczkę. Odpalił ją, by w końcu na jej czubku zapłonął ogień i rzucił ją, by ta dokończyła swoją powinność. Nie obrócił się, nie miał odwagi. W ciszy, przerywanej jedynie szumem wiatru czekał na wybuch.
proszę, wymaż mnie ze swojej pamięci
OMG...Ja również nigdy wcześniej nie czytałam czegoś takiego. Nie sądziłam, że to wszystko zajdzie tak daleko. Gdzieś w głębi duszy liczyłam, że pod koniec Harry poczuje coś do Louisa, będą razem. Ale czegoś takiego w życiu bym się nie spodziewała. Masz wyobraźnię, nie ma co ;D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tylko Louisa. Cierpiał na ziemi z braku miłości ze strony ukochanego, a teraz taka śmierć?! Harry jak mogłeś.. Mógł wyjechać z dziewczyną gdzieś za granicę, zerwać kontakt z nim i El. No ale tak miało być..
Naprawdę genialny oneshot ;)
shouldletyougo.blogspot.com
Kiedy tylko zobaczyłam tytuł łanszota,moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki,a mnie ogarnął szok. Przecież to moja ulubiona piosenka! (nie licząc 'i remember') aż mi się trochę przykro zrobiło,że to nie ja napisałam tego łanszota xD
OdpowiedzUsuńTo jest genialne. Zaskoczyłas mnie poziomem twojego talentu, jestem z cb dumna. Napisałas to rewelacyjnie,jestem pod wrażeniem,a to u mnie rzadko spotykane. Od razu widać,że pisanie wychodzi ci coraz lepiej. Świetnie dobrałas cytaty. Kurde,uwielbiam ten song,codziennie śpiewam tego polską wersję, aww *___*
Tak myślałam,że to Harry będzie mordercą. Na początku nie byłam pewna,czy to czasem Louis zabije Harry'ego. Wykonałas kawał świetnej roboty. Poza tym zakochałam się w postaciach,mają ciekawe charaktery, czasami ich zachowanie wywoływało u mnie uśmiech :) przede wszystkim poleciłam Cristal :>
Naprawdę świetnie napisałas, zazdroszczę ci pomysłu na rozwinięcie MV i fajnie dobranych słów na opisanie niektórych zdarzeń.
Kocham cię <3 <3 <3
Do tej pory nie lubiłam chłopaków z 1D, ale dzięki Tobie zmieniłam o nich zdanie. Zaczęłam w nich widzieć normalnych ludzi - jak Ty lub ja - którzy borykają się z podobnymi problemami. Podobał mi się ten one-shot, naprawdę. Z początku myślałam, że może Harry w końcu ulegnie Louisowi, że stanie się coś, przez co ta dwójka będzie razem. Ale w sumie to cieszę się, że wyszło tak, a nie inaczej. Jakoś bardziej sprzyjam parom heteroseksualnym. Mam nadzieję, że niebawem dodasz kolejne opowiadanie, które będzie równie wspaniałe jak to. Ja jakoś nigdy nie miałam talentu do pisania jednowątkowych, krótkich historyjek. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;3
Jestem zaskoczona zakończeniem. To przykre, że miłość i obesja Louisa zmusiły Harry'ego do czegoś takiego. Mimo tego, że to wszystko wina Lou, to i tak jest mi go szkoda, bo to przecież nie jego wina, że poczuł coś do chłopaka.
OdpowiedzUsuńJak na końcu Harry go pocałował, liczyłam na to, że może jednak mu się odwidzi i będą żyli razem długo i szczęśliwie, ale jednak nie postawiłaś na szczęśliwe zakończenie ;d
Pozdrawiam ^^
Zostałaś nominowana do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńPytania możesz znaleźć na moim blogu w zakładce 'Liebster Award'
: )
O cholera...
OdpowiedzUsuńW sumie to nawet nie wiem co powiedzieć. Końcówka zupełnie zwaliła mnie z nóg. Nie spodziewałam się tego.
Podoba mi się pomysł na tego shota i powiem ci szczerze, że ja kiedyś też myślałam o napisaniu czegoś w tej tematyce. Jednak pozostało to tylko zamiarami. Dlatego jeszcze bardziej się cieszę, że napisałaś coś takiego ty i mogłam to przeczytać. :D
Bardzo podobają mi się te wstawki między tekstem właściwym.
Kurcze... Biedny Lou, któr został ofiarą własnych uczuć. ;/
Zastanawiam się jak teraz Hazz będzie, żył ze świadomością, że zabił człowieka. Nie wiem czy to, że zabił go gdy ten był nieprzytomny uznać za plus czy minus, bo przecież nie mógł się bronić.
Tak czy inaczej nie rozumiem jak on mógł coś takiego zrobić. I jeszcze ten pocałunek na końcu...
Nie wiem.. Niech go teraz Tomlinson w snach dręczy.
Gdy przeczytałam opis tego shota miałam przeczucie, że nie będzie happy endu... Jednak zaciekawił mnie na tyle, że nie mogłam się powstrzymać, przed przeczytaniem go...
OdpowiedzUsuńZakochany Harry... Dziewczyna, z którą chce spędzić życie. Kocha ją - jej wady i zalety. Sielanka?
Zakochany Louis...Dziewczyna, z którą już nic go nie łączy. Zakochany Louis? Czy to naprawdę jest miłość? A jeśli tak, to gdzie jest jakaś granica? Czy można zrobić wszystko dla miłości? Zawsze myślałam, że tak... Ale chyba miałam co innego na myśli ;)
Obsesja... Może zniszczyć wiele żyć...
Mocne zakończenie. Teraz rozumiem obrazek na początku :)
Nie jestem do końca przekonana, czy to był najlepszy sposób, by rozwiązać sprawę, ale na pewno efektowny ;)
Tylko jedno mnie zastanawia... Gdzie jest granica? Ile Harry jest w stanie zrobić dla miłości?
Świetnie napisany shot. I mimo iż jestem fanką szczęśliwych zakończeń, to jestem nim zachwycona :)
Teraz czekan na nowy rozdział, ale nie mam nic przeciwko takim przerywnikom...
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
super, może być:)
OdpowiedzUsuń*__________* Znowu rozwaliłaś system kolejnym świetnym shotem. Nie wiem, skąd czerpiesz na to pomysły, ale wiedz, że są świetne. I w połączeniu z twoim stylem pisania dają naprawdę niesamowity efekt! Lou w roli prześladowcy jest świetny! To, że nie docierają do niego wszelkie tłumaczenia i jakiekolwiek prośby jeszcze dodaje mu takiej... nutki niebezpieczeństwa! :D A Harry, troszeczkę mnie irytuje ta maruda w tym shocie :D I mam wrażenie, że z Crystal w ogóle do siebie nie pasują. Oczywiście nie mówię, by był z Louim, to jego miłość to miłość egoistyczna i zachłanna. Ale również ta Crystal mi jakoś nie podeszła. Co nie zmienia faktu, że tekst jest wspaniały i znów kłaniam sie przed twoim talentem, serio :D Ja po prostu oceniam charaktery bohaterów. I to zakończenie... Mom, nie spodziewałam się, że Harry go zabije, choć to w sumie najwygodniejsze wyjście.. Szkoda, że Lou oszalał i było dane im być razem.
OdpowiedzUsuńduży szok, nie powiem, nie spodziewałam się takiego zakończenia i chyba dlatego ten imagin jest tak świetny - nieprzewidywalny. pojęcia nie mam, jakim cudem wymyśliłaś taki pomysł na imagina, masz niesamowitą wyobraźnię i talent, serio. *___* kurde, coś czuję, że na długo to zapamiętam. uwielbiam Larrego, ale nigdy sobie nie wyobrażałam Louisa jako prześladowcy z dość dużą obsesją. naprawdę Cię podziwiam, wspaniale piszesz. :) x
OdpowiedzUsuńNapisałabyś coś nie yaoi. Uwielbiam to jak piszesz, a chciałabym poczytać jakąś romantyczną historię kobiety i mężczyzny.
OdpowiedzUsuńgdy to przeczytałam, jedynymi słowami, które zdołałam wypowiedzieć były: o ja pierdzielę!
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się czegoś takiego...
w życiu nie przypuściłabym, że Harry zamorduje Louis'a...spali go...
ja nie mogę... cały czas jestem w szoku!
ten oneshot jest niesamowity, genialny!
obserwuję, bo masz przeogromny talent!
nie zmarnuj go :)
Witaj! Nominowałam cię do Liebster Award. Pytania znajdziesz na moim blogu
OdpowiedzUsuńsecret-love-is-the-worst-love.blogspot.com
ojej *o* Hazz zabił Lou-Lou *o*
OdpowiedzUsuńszok.
nie wiem co napisać, ale cieszę się, że znalazłam tego bloga ;D
oh. nadal.. nic. cholera XD
mętlik w głowie.
po cholerę go całował? wtedy, wszystko byłoby łatwiejsze.